środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 3

Los Angeles, teledysk Thirty Seconds To Mars,przecież to jakaś paranoja. Musze zadzwonić do rodziców, spakować się, powiedzieć Marcosowi, poinformować ludzi na studiach,odwołać moje grupy w szkole tańca, może Frankie mnie zastąpi, tylko przez ile, nawet nie wiem na ile tam jadę. Musze wyciągnąć Steph na zakupy, bo nie mam co do walizki spakować. Przed chwila sprawdziłam lot,11 godzin,to się dopiero wynudzę,laptop,tablet,telefon, książka, słuchawki i może dam radę. Wyjęłam telefon z torby i jak najszybciej zadzwoniłam do Steph. Dwa,trzy,cztery sygnały - no odbieraj kochana,mówiłam do siebie. "Po sygnale nagraj wiadomość" to jedyne co usłyszałam. Dobra,jadę do niej do pracy,jest 17 zaraz powinna kończyć. Podróż miałam wrażenie, że trwa wieczność, jedno metro,potem drugie i trzecie,żeby dojechać na północ Londynu do salonu kosmetycznego w którym pracuje Stephanie. 

 - Hey Vicky, jest Step jeszcze w pracy ? - wchodząc zapytałam niska brunetkę, właścicielkę salonu. 

-Ooo hey Chloe, jak się masz ? Dawno Cię tu nie widziałam, tak jest,ostatnia klientkę ma i finito, ale jak chcesz skorzystać z naszych dobrodziejstw,to zostawię wam klucze i Steph jutro otworzy salon. 

- Taaak,byłoby cudownie,szykuje mi się mały wyjazd i dobrze byłoby się trochę odpicować. 

 Vicky Greene była młodą właścicielka salonu kosmetycznego,jak i dobra koleżanka z kursu mojej współlokatorki. Zawsze kiedy szłyśmy na jakim pokaz, premierę, wywiad to u niej odbywały się przygotowania. Jakim cudem ja im powiem,że jadę hen hen za ocean na nie wiadomo ile. Miałam stres jak przed matura lub egzaminem na prawo jazdy.

 - Gigi ! - usłyszałam donośny okrzyk radości mojej przyjaciółki, Gigi to mój drugie imię nadane mi właśnie przez nią, jeszcze w liceum i tak do teraz się trzyma, czasami nawet moi rodzice tak się do mnie zwracają. 

 - Heeeeej, zamawiam manicure, pedicure,solarium i masaż twarzy,bo mam ci dużo do opowiadania,a jutro na zakupy, bo dzisiaj to już nie zdążymy.

***

 - Czegoś zapomniałam, czuje to Steph,na pewno to coś ważnego i przypomni mi się w samolocie i będzie jak w Kevinie ,wydrę się na cały samolot " Keviiiiiiiin". Już zaczęłam panikować, jak to mam w zwyczaju. Na Heathrow byłyśmy ponad dwie godziny przed czasem ,ale wiedząc ile czasu zajmie mi żegnanie się, musiałyśmy mieć zapas. 

 - Już z 5 razy sprawdzałyśmy, na pewno masz wszystko,ale dla świętego spokoju sprawdźmy jeszcze raz. Bilet,paszport,pieniądze, telefon. Wszystko co najważniejsze jest,jak czegoś nie wzięłaś to kupisz na miejscu. A teraz zmykaj na pokład, ja też się będę zbierać, bo znowu mi za parking majątek policzy. I pamiętaj, mnóstwo zdjęć,telefon po wylądowaniu i Skype all the time. Wiesz,że Cię kocham i taaaak mocno trzymam kciuki?! Wracaj szybko do nas. 

 - Aaaa zaraz się popłaczę, wiesz,że nie jestem dobra w pożegnaniach, zawsze się rozklejam. Ale zrozumiałam, przyswoiłam i jesteśmy cały czas w kontakcie. Jak ja szybko nie będę wracać, to ty do mnie przylecisz, wiec szykuje się. 

 Przytuliłam przyjaciółkę jak mogłam najmocniej,mam nadzieje,ze wszystkie żebra ma całe, łzy oczywiście mimowolnie popłynęły,ale były to łzy szczęścia, bo wiedziałam po co jadę. Miałam cel i w końcu go realizowałam. Po parunastu minutach,trwających sekundę oderwałam się od Steph i z wielkim uśmiechem skierowałam się do odprawy mówiąc sobie po cichu "Hollywood,nadchodzę".


 *** 


 Ohhh jakim zbawieniem było wielkie,wysokie i co najważniejsze wygodne łóżko w hotelu. Po chwili zamknęłam oczy i usunęłam. "Kawa" wolał mój organizm, przed studiami kawę piłam raz na dzień,do śniadania, żeby łatwiej było się ogarnąć,jeszcze najlepiej z mlekiem nie za mocna. Jednak kiedy rozpoczęłam prace w Starbucks,a następnie doszły studia,prowadzenie zajęć w szkole tańca i nocki na kelnerowaniu w pubie u znajomego no i dodatkowo siłownia rekreacyjnie...ojjj wtedy moje podejście do kawy zmieniło się diametralnie i teraz śmiało mogę powiedzieć, że jestem od niej uzależniona. Spojrzałam na zegarek, fuck dopiero 2 w nocy,nienawidzę jet lag...ciekawe czy dają o tej godzinie kawę w bufecie, albo może chociaż mają automat.

***

 Niiiiieee,to za bardzo wyzywające, to jak zakonnica,za mały dekolt, za duży dekolt, stanik prześwituje, ojjj to zdecydowanie nie jest mój kolor, na wieszaku wygląda o niebo lepiej, fuuu ale grubo w tym wyglądam, standardowa mała czarna?? eee zbyt elegancko, nie mam w co się ubrać. Nie idę, moja życiowa szansa przejdzie mi koło nosa,ale cóż, nie mam się w co ubrać, wiec dupa, skończę pod mostem i tyle,kupię dwa kartony,żeby było cieplej i voila. Dobra, skoro i tak mam mieszkać pod mostem to nie zaszkodzi jeżeli ostatni raz ubiorę się w firmowe ciuchy,a nie worek po ziemniakach. Odwala mi,totalnie mi odwala,gadam do siebie ,jeszcze żebym do ciuchów gadała, ale nie,lepiej do siebie. Zaraz przyjedzie taxi i się nie wyrobie, la la la. Dobra,koniec. Granatowa elegancka bluzka bez pleców i białe jeansowe rurki,do tego czarne szpilki i czarna torba Channel. Okay,Chloe nie jest źle, jakaś biżuteria, make up,lekko podkręcone włosy i będzie zajo. 

 *** 

 Wysiadłam z taxowki i rozejrzałam się po okolicy, obok mnie Japońska poczta i po przeciwnej stronie dostrzegłam restauracje,której nazwę i adres dostałam rano smsem od mojego menadżera. Niewielka kafejka na obrzeżach Los Angeles, kilka okrągłych stolików wystawionych na zewnątrz i mnóstwo kolorowych kwiatów w donicach. Ojjj na pewno mężczyzna nie wybierał tej restauracji. Przy jednym stoliku dostrzegłam wysoka ciemno blond kobietę o wyraźnych rysach twarzy,ubrana bardzo elegancko,ale old schoolowo, na oko trochę starsza ode mnie. Zobaczywszy mnie kobieta podniosła się z krzesła i podała dłoń witając się. 

 - Cześć, jestem Emma, Emma Ludbrook, rozmawiałyśmy przez telefon. 

- Hey, Chloe Winkler, co słychać?

 - Trochę zabiegana jestem ostatnimi dniami, ale ogólne super, dzięki. Czekamy jeszcze na chłopaków ale może napijesz się czegoś? Ja właśnie sobie zamówiłam zieloną herbatę.

 - Hmm kawę poproszę, czarną bez cukru. Dzięki. 

 Cały czas byłam lekko zestresowana, na szczęście Emma okazała się bardzo sympatyczna, co sprawiło, że trochę się rozluźniłam. Teraz tylko czekać na gorsze, chociaż w sumie lepsze. Siedziałyśmy razem i rozmawiałyśmy przez jeszcze pół godziny, zaczynając od pracy, a kończąc na najnowszych promocjach w pobliskich butikach. Aż nagle usłyszałam za plecami lekko zachrypnięte " Hey dziewczyny" i wstrzymałam oddech.

2 komentarze:

  1. Hej! Właśnie trafiłam na Twoje opowiadanie:) Muszę Ci powiedzieć szczerze, że ma ono potencjał. Nie mogę doczekać się bardzo jak to wszystko się rozwinie. Te trzy rozdziały pochłonęłam i czekam na resztę:) Będę tu z przyjemnością zaglądać i czytać. Także do następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaardzo dziękuję za opinię, nawet nie wiesz jak miło mi się czytało Twój komentarz :) Opowiadanie dopiero raczkuje, ale mogę obiecać, że już w następnym rozdziale coś się zacznie dziać ;) Tak więc jeszcze raz dzięki i zapraszam do czytania i komentowania :) P.S. Rozdział 4 pojawi się dzisiaj :)

      Usuń