- Mogę was prosić o chwilę uwagi? – usłyszałam nagle Jareda,
zaraz po tym jak wyszliśmy z jego pokoju i znaleźliśmy się w salonie, gdzie
prawie wszyscy się bawili. W jednej chwili wszyscy spojrzeli na Jareda, a co za
tym idzie też na mnie, bo stałam obok. Trochę speszona całą sytuacją, nie
wiedziałam co Jared wykombinował i jak zamierza odkręcić zaistniałą sytuację z
jego bratem.
- Strasznie wam dziękuję za przybycie, jak wiecie impreza
jest z okazji rozpoczęcia zdjęć do najnowszego teledysku. – w tym momencie
rozległy się krzyki radości i brawa – W związku z tym część z was dostała
krótki trailer, przedsmak tego co zamierzamy stworzyć. Ciekaw byłem jak
zareagujecie i na części z was się zawiodłem szczerze mówiąc. – młodszy Leto
zaśmiał się i kontynuował – Sekstaśma mojego brata, serio? – zaśmiał się
jeszcze bardziej – Całe szczęście, że nie puściliśmy tego trailera w świat,
dopiero by się porobiło – w tym momencie cała zebrana ekipa zaczęła spoglądać
po sobie trochę z zawodem w oczach, trochę z niedowierzaniem, ale większość
byłą bardzo rozbawiona tą sytuacją. – Realizację tego teledysku możemy
zawdzięczyć jedynej i niepowtarzalnej Chloe, bez której nie byłoby to możliwe.
– w tym momencie Jared przytulił mnie do siebie i ucałował w czoło –Wierzcie mi
lub nie, ale znalezienie perfekcyjnej aktorki do tej roli graniczyło z cudem.
Wielkie brawa dla Chloe i wypijmy jej zdrowie ! – krzyknął Jared i wszyscy
zrobili tak jak kazał. Po wypiciu prawie całego drinka młodszy Leto przytulił
mnie i zapewnił, że już wszystko będzie dobrze i nikt nie będzie się mnie
czepiał. Ulżyło mi, parę słów Jareda do przyjaciół i wszystko wyjaśnione, mimo,
iż zdawałam sobie sprawę, że parę osób zna prawdę, to wiedziałam też, że nikt z
nich nie wygada tego. Po prostu byli to lojalni przyjaciele chłopaków, którzy
nie mieliby w tym żadnego interesu. Rozejrzałam się z ciekawości po pokoju w
poszukiwaniu Shannona, jednak nie mogłam go nigdzie zlokalizować, nie
wiedziałam, czy słyszał, jak brat się za niego tłumaczy, czy miał wszystko w
dupie i upijał się gdzieś w złości butelką whiskey. Ale szczerze mówiąc nie
obchodziło mnie to za bardzo, cały czas buzowały we mnie emocje, których nie
miałam zamiaru okazywać ze względu na to co zrobił dla mnie Jared. Po
wypowiedzi Jareda niewiele czasu minęło, aż ludzie zaczęli do mnie podchodzić,
przedstawiać się, dopytywać o moje pochodzenie, powiązanie z Marsami, a
niektórzy nawet przepraszać, że źle mnie osądzili. Wieczór więc minął w bardzo
sympatycznej atmosferze nie licząc oczywiście incydentu z Shannonem, którego
notabene nie widziałam przez resztę imprezy. Koło 4 nad ranem ludzie zaczęli
się rozchodzić i tak też ja miałam zamiar zrobić, jednak jak zwykle coś
pokrzyżowało moje plany. Miałam zamiar znaleźć Jareda, podziękować mu po raz
setny, pożegnać się i jak człowiek iść do domu. Po drodze spotkałam jednak
Jamiego i trochę się zagadaliśmy, w sumie nieźle był już wstawiony i w połowie
nie rozumiałam co do mnie mówił, więc przez większość rozmowy śmiałam się i
próbowałam przekonać do tego, żeby lepiej nie pił już alkoholu. Chciałam go
nawet zaprowadzić gdzieś do środka, żeby nie zasnął na leżaku przy basenie,
jednak ten uparcie stał przy swoim, więc powiedziałam krótkie „cześć” i
ruszyłam w dalszym poszukiwaniu wokalisty. Rozejrzałam się po podwórku, nikogo
już nie było, jedynie mnóstwo śmieci i Jared, tak zbierał z krzaków jakieś
puszki i kubeczki. Podeszłam wiec do niego i zaoferowałam pomoc w sprzątaniu.
Mamo, szczerze cię za to nienawidzę, po prostu tak mam, nienawidzę bałaganu,
poza tym moim na biurku i w szafie, oczywiście.
- Dawaj worek, razem szybciej się z tym uporamy – Leto
zerwał się na równe nogi – Jej Jay, nie bądź taki strachliwy, to tylko ja.
- Chloe, nigdy więcej tego nie rób, myślałem, że nikogo już
nie ma prócz Jamiego. A worki właśnie się skończyły, możesz skoczyć i wziąć
parę z kuchni, zaraz obok zmywarki, a jak nie to schowku obok łazienki.
- Jasne, już się robi – żwawym krokiem ruszyłam do domu
ledwo przebijając się przez góry śmieci. Czy ludzie na imprezach nie mogą po
sobie posprzątać, dwa kroki i wyrzucili by papiery i kubki do kosza. W domu
było strasznie cicho, słabe światło paliło się jedynie nad wyspą kuchenną i na
schodach prowadzących na górę. Szukając
worków w kuchni usłyszałam straszny łomot dochodzący z góry, teraz ja nieźle
się tym wystraszyłam. Postanowiłam jednak iść na górę i sprawdzić czy
przypadkiem ktoś nie potrzebuje pomocy. Ida po schodach przeleciały mi przed
oczami wszystkie horrory, przy oglądaniu których zawsze krzyczało się na główne
bohaterki „Głupia, po co tam idziesz? No przecież to jasne, że będzie tam coś
strasznego”. Zaśmiałam się sama do siebie i zaczęłam zaglądać do każdego z
pokoi, może i nie powinnam tego robić, bo nie byłam u siebie, ale zaniepokoił
mnie ten dźwięk, więc musiałam sprawdzić. W końcu dotarłam do pokoju z wyjściem
na balkon, gdzie wcześniej wygarnęłam nieco Shannonowi. I zobaczyłam go w tym
pokoju, leżącego na podłodze, obok wywrócone krzesło, pewnie z niego spadł.
Przeklęłam się w myślach i podeszłam do niego.
- Shannon – powiedziałam do leżącego na brzuchu Shannona, a
raczej jego „zwłok” – Shannon, hey, wstawaj, leżysz na podłodze, połóż się na
łóżku, jak człowiek. – Jednak on odburknął coś pod nosem i nawet nie zamierzał
wstać.
- Ja pierdole, niech cię szlak Shannon… - przychyliłam się i
spróbowałam odwrócić go chociażby na bok, żeby przypadkiem nic mu się nie stało,
zobaczyłam przy tym, że ma rozciętą wargę, musiał się najwyraźniej uderzyć przy
upadku. Leciało z niej sporo krwi, jasny dywan w pokoju już był nią naznaczony.
Rozejrzałam się po pokoju, ze wszystkich rzeczy, które w nim były
wywnioskowałam, że jest to pokój Shannona, w drugim rogu zauważyłam również
uchylone drzwi, które najpewniej prowadziły do łazienki i tam też się udałam w
poszukiwaniu apteczki. Boże, czy ten człowiek musi same problemy stwarzać, po
co w ogóle weszłam do tego pokoju, mogłam iść do domu i mieć spokój, a nie
użerać się z pijany dupkiem. Znalazłam apteczkę i położyłam ją na etażerce obok
łóżka. Zrobiłam kolejne podejście do przekonania perkusisty, żeby się położył
lecz nie poskutkowało. Ukucnęłam więc i zarzuciłam sobie jego prawą rękę na
ramię – Shannon, wstawaj no, pomóż mi, sama Cię nie uporadzę, no proszę cię,
wstań – niemal błagałam go o to nie wiedząc w sumie czemu. Po chwili, Leto
znalazł wewnętrzne siły i z moją pomocą wstał i ledwo pokonaliśmy odcinek może
3 metrów w celu położenia go na ogromnym dwuosobowym łóżku. Walnął się jak
długi na plecy, a nogi zwisały mu na ziemie. Zdjęłam więc mu buty i z trudem położyłam
nogi na łóżku, przykryłam znalezionym kocem i zapaliłam lampkę, żeby dokładniej
przyjrzeć się jego ranie i opatrzyć go. Krew już zaschła, jednak po przemyciu
wodą utlenioną znowu dała o sobie znać, Shannon tylko co chwilę coś pomrukiwał
i wiercił się momentami. Rana była naprawdę głęboka, byłam w szoku, założyłam
więc jednorazowe szwy, które na całe szczęście były w apteczce. Obróciłam
Shannona na bok,aby przypadkiem nie zachłysnął
i udusił się swoimi wymiocinami. Poprawiłam krzesło, wzięłam dwie puste
butelki po Jack’u Daniels’ie i wyszłam z pokoju zbierając po drodze butelki po
alkoholu. Wzięłam worek po który w sumie weszłam do domu i ogarnęłam w
pośpiechu cały syf w salonie i kuchni.
- Co tak długo? Zgubiłaś się? – zapytał Jared, gdy wróciłam
na podwórko z workami.
- Co ? Nieee, po prostu nie mogłam przejść obojętnie obok
tego bałaganu w środku – powiedziałam i zabrałam się za pomoc. Całkiem szybko uwinęliśmy
się z ogarnięciem podwórka, z basenem było trochę problemów, ale też daliśmy
radę. Na zegarku była prawie 6 rano, Leto zaproponował, żebym została u nich i
się przespała, bo ma wolny pokój, ale nie chciałam kusić losu na spotkanie ze
starszym Leto, więc zadzwoniłam po taksówkę i spokojnie udałam się do hotelu.
Spałam chyba z 10 godzin, a po wstaniu z łóżku wyglądałam
jak zombie, nawet kawa nie była pomocna dzisiejszego dnia. Wiedziałam, że na 21
jest plan, więc miałam jeszcze trochę czasu na posiłek i wyszykowanie się.
Zdecydowałam się na spróbowanie dań w jednej z restauracji przed hotelem. Cudem
dotarłam na czas na plan, korki były straszne, a musiałam jeszcze odebrać mój
samochód, gdyż Mike’owi udało się znaleźć go w dobrej cenie, więc go kupiłam. [CAR] Tutaj w LA, był mi niezbędny do życia, na taksówki i tak wydałam już majątek, a
teraz będę mieć ładniutki, malutki samochodzik, którym będę się mogła wszędzie
dostać bez problemu. Jednak ten dzień, a raczej wieczór nie mógł należeć do
najlepszych, gdyż oczywiście nagle jak spod ziemi wyrósł Shannon i jego motor
na miejscu parkingowym obok mnie. Wysiadłam jednak jakby nigdy nic z samochodu
nie zwracając na niego uwagi i ruszyłam przed siebie.
- Chloe, czekaj no – usłyszałam za plecami, niechętnie się
zatrzymałam i czekałam. – Kurwa, Chloe, daj mi z sobą pogadać, musimy sobie
wyjaśnić parę rzeczy. – Nie miałam ochoty tego słuchać, więc ruszyłam dalej,
Shannon złapał mnie za ramię i odwrócił do siebie z pytaniem – Nie nauczył cię
nikt, że jak z kimś rozmawiasz wypada do niego nie stać plecami? Uwierz mi do
cholery, że jest parę rzeczy o których musimy porozmawiać i kropka. Więc znajdź
jakiś wolny termin i daj mi znać to wyjdziemy gdzieś na kawę i pogadamy,
proszę. – Ostatnie słowo czułam, że dodał trochę z przymusu.
- I kto tu kogo poucza a’propos wychowania?! – zaśmiałam mu
się w twarz – Czy do ciebie nie dociera, że nie mam ochoty z tobą rozmawiać?
Zostaw to tak jak jest i daruj sobie resztę. Idę, nie chcę się spóźnić.
- Kurw… - rzucił pod nosem i dodał – Dzięki za wczoraj, że
się mną zajęłaś. Widocznie źle to odebrałem i myślałem, że możemy się pogodzić,
ale cóż…
- Nie masz mi za co dziękować, nic nie zrobiłam, chyba, że chodzi ci o sprzątnie, to tak, pomogłam
Jaredowi.
- Ale Jared mówił, że jako jedyna byłaś w domu i położyłaś mnie
do łóżka i opatrzyłaś ranę…
- Jared też mówił, że sekstaśma z hotelu jest trailerem
teledysku…- rzuciłam na odchodne i poszłam do przyczepy się przygotować.
Zostawiłam Shannona na środku parkingu z miną lekko mówiącą „ co tu się kurwa
dzieje?!”, ale nie mogłam mu powiedzieć, nie chciałam, nie było sensu i tak nic
by to nie zmieniło. On zachował się jak pieprzony dzieciak, nie ja. Ale te
oczy, w których podczas tej krótkiej rozmowy pojawiło się tyle emocji, od szczęścia
(?) do wkurwienia. I te usta, ja pierdziele, ile bym dała, żeby ich dotknąć,
już jak opatrywałam mu ranę walczyłam ze sobą, staczałam wewnętrzną bitwę, był
tak pijany, że na 100% nic by nie pamiętał, ale ja za to pamiętałam , jak mnie
potraktował. Kurwa Shannon, dlaczego? Dlaczego jesteś takim dupkiem? Co się ze
mną działo? Ogarnij się Chloe, bo nie zachowujesz się racjonalnie.
Zdjęcia minęły bardzo szybko. W sumie sceny z moim udziałem
trwały może z 10 sekund i nie były zbytnio wymagające, a co najważniejsze nie wymagały angażu
Shannona. Kolejne dni wyglądały podobnie, chociaż mało co przebywałam na planie
z racji na wizję Jareda w której to tylko on wiedział jak cały teledysk miał
wyglądać, a reszta miała się dowiedzieć dopiero na premierze. O dograliśmy
jeszcze parę scen, żeby złożyć z nich i oczywiście z feralnej sekstaśmy jakiś
sensowny i w miarę mało wulgarny zwiastun. W wolnym od nagrywania czasie miałam
umówione oglądanie domu do wynajęcia i jak się spodziewałam weszłam i
zakochałam się. Piękny niewielki dom z ogrodem nowo wyremontowanym wnętrzem,
miejscem parkingowym i basenem. Byłam w siódmym niebie. Z jednej strony była
ogromna kuchnia połączona z salonem i widokiem na Los Angeles, który był
oszałamiający [ HOUSE 1 ]. Z drugiej strony z sypialni na piętrze rozciągał się
widok na Hollywood Hills. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego miejsca do życia.
Niesamowicie podjarana cała sytuacją podpisałam umowę, wpłaciłam zaliczkę i
mogłam się przeprowadzić. Byłam najszczęśliwsza na świecie. Obdzwoniłam rodziców,
dziadków, Stephanie, żeby pochwalić się nowym nabytkiem, przy okazji opisałam
też mój nowy samochód BMW F20M, który już był moim oczkiem w głowie.
Uwielbiałam samochody, trochę to dziwne, ale serio, uwielbiałam jeździć,
uwielbiałam szybką jazdę, wiele razy miałam okazję jechać z kierowcami
rajdowymi i to było coś. Nie miałam jeszcze dużo rzeczy w LA, więc zabrałam się
za jednym razem ze wszystkim z hotelu. Układałam właśnie ubrania w mojej
cudownej, osobistej garderobie, gdy usłyszałam dźwięk smsa.
„Hey Chloe, moglibyśmy się spotkać wieczorem? Jest ważna
sprawa do obgadania odnoście teledysku. Wpadniesz koło 20? Jared.”
Szykowałam sobie inne plany na wieczór, ale cóż, praca to
praca. Odpisałam, że nie ma problemu i
wróciłam do poprzedniego zajęcia. Do Jareda nie miałam daleko, więc też
szczególnie się nie spieszyłam. Odświeżyłam się tylko, ogarnęłam i byłam gotowa
[OUTFIT 1]. Po drodze zatrzymałam się
przy Starbucks i wzięłam kawę, gdyż czułam, że zapowiada się długa posiadówa u
wokalisty. Dojechałam do celu, zaparkowałam samochód przed ogrodzeniem i już po
sekundzie od zadzwonienia do bramy otworzona mi. Oho czyli czekali na mnie,
więc pewnie wszyscy już byli, nie wiem czemu ale założyłam, że będzie cała
ekipa, skoro mamy omawiać sprawy koncertowe. Drzwi jednak otworzył mi Shannon „Heeey”
uśmiechnął się szeroko i wpuścił mnie do środka. Czułam jego wzrok na sobie jak
prześwietla mnie od góry do dołu, może shorty to jednak nie był dobry pomysł…Nie
pomyślałam o tym wcześniej.
- No hey, gdzie są
wszyscy, gdzie Jared? – zapytałam rozglądając się po salonie, jednak nikogo nie
dostrzegłam.
- Chloe – zaczął perkusista – proszę cię, nie denerwuj się,
ani na mnie, ani na Jareda – powiedział lekko przerażony.
- Mów mi o co chodzi, natychmiast. – zaczęłam powoli tracić
nerwy, wiem dość szybko, ale zaskoczyło mnie to wszystko.
- Poprosiłem Jareda, żeby napisał do ciebie, żebyś
przyjechała, bo wiedziałem, że jak ja to zrobię, to olejesz mnie i nie
przyjedziesz. Dlatego Jared wysłał smsa, dał mi klucze i pojechał coś załatwić.
- No chyba sobie żartujesz – powiedziałam i skierowałam się
do wyjścia, żeby jak najszybciej pojechać do domu.
- Czekaj no, nigdzie nie idziesz Chloe dopóki ze mną nie
pogadasz – Był pierwszy przy drzwiach i złapał mnie za ramiona. Przez chwilę
wpatrywałam się w niego, czułam, że miałam przyśpieszony oddech i niczym
poparzona ogniem odskoczyłam od niego. –
Proszę cię, usiądź. – powiedział łagodnie i wskazał białą kanapę. – Chcesz coś
do picia? Do jedzenia nic nie proponuje, bo Jay je same świństwa bez smaku, ale
jest dobre wino, napijesz się? Bo ja bardzo chętnie – zapytał, wziął z kuchni
dwa kieliszki i butelkę alkoholu. Nalał sobie i już chciał lać w drugi
kieliszek, jednak napotykając mój przeszywający wzrok odstawił wino na stół.
Upił dość potężny łyk i zaczął.
- Chloe, bardzo cię przepraszam za to co wyszło. Chciałbym
ci to wszystko wytłumaczyć, tylko proszę nie przerywaj mi. – widziałam, że się
stresował, co chwila przewracał w palcach pałeczki do perkusji, które wcześniej
leżały an stoliku. Przytaknęłam głową, że dam mu powiedzieć co ma do
powiedzenia, bo byłam ciekawa co ma na swoją obronę. – Nie wiem od czego
zacząć. Ja nie jestem zły Chloe, zapraszając cię na imprezę nie miałem złych
zamiarów. Wydałaś mi się mega sympatyczna i wesoła, wiedziałem, że dopiero co
przyjechałaś do LA, wiec pomyślałem, że fajnie będziesz się czuła, jak cię
zaproszę, wiedziałem też, że polubisz się z moimi znajomymi, więc nie widziałem
przeszkód. Na imprezie było świetnie, siedzieliśmy jak grupa przyjaciół i mimo,
iż znaliśmy cię od paru godzin to mieliśmy wrażenie jakbyśmy znali od lat i
wiem, że ty czułaś się podobnie. Jednak za dużo było alkoholu na tej imprezie,
wcześniej koncertowaliśmy, długo nie piłem i szybko mnie wzięło, reszta zresztą
tez była nieźle wstawiona. Już się kiepsko czułem, wiedziałem, że za dużo wypiłem,
chciałem się zbierać do domu, ale wtedy wyszłaś na parkiet, zaczęłaś tańczyć i
straciłem głowę. A potem ten niefortunny zakład, kurwa nawet nie wiesz jak się
z tym czuje teraz. Poczekaj, poczekaj, proszę daj mi dokończyć, a potem jak
będziesz chciała to dasz mi w ryj, albo wyjdziesz, cokolwiek będziesz chciała.
Mieliśmy zakład z Paul’em, nawet nie wiesz jak mi za to wstyd, kurwa na trzeźwo
w życiu bym tak nie zrobił. Czuje się z tym jak ostatni chuj. – łzy zaczęły mi się
zbierać, ledwo je powstrzymywałam, nie wiedziałam co gorsze, czy zakład, czy
zapłata za seks. – Nawet nie wiem jak cię przeprosić. Nie chcę, żebyś to tak
odebrała, że przespałem się z tobą tylko z racji na zakład. To nie tak, po
prostu byłem pijany. Po dotarciu do hotelu mało co pamiętam, jedynie
przebłyski. Ja nie wysłałem tego filmu ludziom, nagrałem go owszem, ale
wysłałem go tylko Paul’owi i to on rano przyszedł do hotelu i przyniósł mi
kasę. Dlatego 500$ leżało na stole. Po tym jak przyszedł, ubrałem się i
wyszedłem po kawę, a jak wróciłem ciebie już nie było. Ja tez nie wiedziałem co
o tym wszystkim myśleć. W życiu nie miałem zamiaru zrobić z ciebie dziwki
Chloe, a właśnie to mi zarzuciłaś. Nawet nie wiesz jaki chodzę wkurwiony od
tego dnia. Jared wieszał na mnie psy do momentu jak mu nie wyjaśniłem sytuacji,
Ty olewałaś mnie jak najgorszego chuja, nie dałaś mi nawet wytłumaczyć sobie
tego wcześniej. Chloe, przepraszam. – dokończył, wstał i zaczął chodzić po
pokoju. Moje wcześniej skrywane emocje osiągnęły apogeum i w jednej chwili
podniosłam się na równe nogi, ledwo mogąc złapać dech podeszłam do Shannona, z
całej siły walnęłam go w twarz, następnie zaczęłam okładać go pięściami i
wybuchłam, nawet nie wiem skąd tyle łez się wzięło, dosłownie ryczałam jak
głupia i nie mogłam się opanować. A Shannon jedynie objął mnie i mocno
przytulił. Nie miałam już nawet siły się szarpać. Chciałam mu zrobić krzywdę,
ale jego dotyk był tak uspokajający, bezpieczny.
- Ciii, wszystko dobrze, Chole, jestem tu – wyszeptał Shannon
i jeszcze mocniej mnie przytulił.
**********
Heeeej, mam nadzieję, że nie zawiodłam z rozdziałem, jest dość długi, ale również skompresowany, jak się dało. Sprawa pieniędzy się wyjaśniła, ale czy na dobre? Sama nie wiem i zadaje sobie to pytanie, mam tysiąc pomysłów na minute i nie wiem który będzie najlepszy, jednak głęboko wierzę, że właśnie ten który wybrałam :D Jak odbieracie zachowanie Chloe wobec Shannona i vice versa? Bo ja sama do końca nie wiem ;) Dzisiaj czeka mnie dłuuuuga, bo około 16 godzinna podróż, więc będę mieć mnóstwoooo czasu na pisanie w związku z tym mam nadzieję, że Rozdział 7 pojawi się szybciej ;) Buźka ;***
**********
Heeeej, mam nadzieję, że nie zawiodłam z rozdziałem, jest dość długi, ale również skompresowany, jak się dało. Sprawa pieniędzy się wyjaśniła, ale czy na dobre? Sama nie wiem i zadaje sobie to pytanie, mam tysiąc pomysłów na minute i nie wiem który będzie najlepszy, jednak głęboko wierzę, że właśnie ten który wybrałam :D Jak odbieracie zachowanie Chloe wobec Shannona i vice versa? Bo ja sama do końca nie wiem ;) Dzisiaj czeka mnie dłuuuuga, bo około 16 godzinna podróż, więc będę mieć mnóstwoooo czasu na pisanie w związku z tym mam nadzieję, że Rozdział 7 pojawi się szybciej ;) Buźka ;***
(:
OdpowiedzUsuńHej! Wchodzę sobie tutaj dzisiaj spokojnie i widzę nowy rozdział i od razu mam uśmiech na twarzy:) Super rozdział:) Bardzo podoba mi się również to że jest taki długi:) Dziewczyno nie zawodzisz w żaden sposób tylko jeszcze bardziej pobudzasz ciekawość:) Cieszę się bardzo, że sprawy się troszeczkę wyjaśniły, że to nie Shannon wysłał ten filmik i że nie zapłacił Chloe:) Jestem strasznie ciekawa co tam więcej wymyślisz:) K.
OdpowiedzUsuńDługim rozdziałom mówię zdecydowane tak:) Początek znajomości nie był za dobry... Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej:) Weny na nowe.
OdpowiedzUsuń