wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 8

Był sobotni poranek, kiedy z pięknego snu wyrwał mnie dzwonek telefonu, spojrzałam nieprzytomnym wzrokiem na wyświetlacz i dopiero po większym skupieniu, kiedy obraz przestał mi się rozmazywać wyczytałam z liter „Shannon”. 

- Halo? – spytałam zaspanym głosem.

- Hey, wyspana? – zapytał zadowolonym i wypoczętym głosem.

- Leto, możesz mi wytłumaczyć co z wami jest nie tak, że zawsze musicie mnie budzić swoimi telefonami? – ledwo złożyłam słowa w zdanie.

- No coś ty Chloe, już 7 rano.

- Mhm 7 rano w sobotę, o tej godzinie z reguły przerzucam się na drugi bok. A ty raczej nie wyglądasz na rannego ptaszka.

- Bo nie jestem, ale na dzisiejszy dzień mam świetny plan, więc wstawaj, podaj mi swój adres i będę u ciebie jak najszybciej się da. – odpowiedział radośnie.

- Chwila, chwila, a od kiedy my spędzamy razem weekend? – zapytałam zmieszana.

- Od dzisiaj. Prześlij smsem adres. O i ubierz się porządnie, bo zimno jest – i tak sygnał się urwał. 

Okay, dość ciekawa sytuacja. Mówiąc szczerze takiego obrotu sprawy w życiu się nie spodziewałam. Przemyślałam jednak wszystko i gdy okazało się, że nie mam żadnych planów na weekend i tak czy siak spędziła bym go w domu, postanowiłam, że zaryzykuję. Wysłałam Shannonowi smsa z adresem i poszłam pod prysznic. Tak jak powiedział, ubrałam się dość ciepło [OUTFIT 1], związałam włosy w kitkę i zrobiłam lekki makijaż. W momencie kiedy skończyłam make up usłyszałam dzwonek do drzwi. Shannon powitał mnie z kubkiem kawy z Starbucksa i buziakiem w usta. Nie wiedziałam co jest grane, ale byłam chyba zbyt zaspana, żeby zareagować. Jak gdyby nigdy nic wszedł pewnym krokiem do mieszkania i zaczął się po nim rozglądać.

- No,no wiedziałem, że masz dobry gust, ale nie spodziewałem się, że aż tak – rozsiadł się wygodnie w fotelu w salonie – styl trochę odbiega od mojego, ale podoba mi się. Dobrze pamiętałem, że nie słodzisz kawy?

- Dokładnie, a o co w ogóle chodzi z tym wszystkim ?

- Ooo właśnie, gdzie masz sypialnie? – poderwał się nagle z fotela.

- Hola, hola, nie tak szybko, o co chodzi?

- Oj spokojnie, musisz po prostu spakować parę rzeczy do torby, ot cała historia, no chodź, bo mało czasu – popędzał mnie starszy Leto idąc za mną do mojego pokoju. Gdy weszliśmy do sypialni posłałam mu niepewne spojrzenie mówiące najzwyczajniej w świecie „ o co tu kurwa chodzi?!”, gdyż jego „wytłumaczenie” nie dało mi nic.

- Oj po prostu mi zaufaj.

Łatwo mu było to mówić, gorzej jednak ze zrobieniem tego. Po raz kolejny poddawałam mu się i nie wiedziałam czemu to robię. Brak jakiegokolwiek logicznego wytłumaczenia, musiałam być nim zaślepiona i jak w amoku wykonywałam jego polecenia.

- Okay, więc bierz torbę i pakuj do niej jeansy, jakaś bluzkę z długim, sweter, może być zimno, jakieś buty jak chcesz, bieliznę, piżamę, chyba, że śpisz nago, to lepiej dla mnie – w tym momencie puścił mi oczko – i to chyba byłoby wszystko, jutro wracamy, więc dużo nie potrzeba.

- Że co? Piżama i jutro wracamy? – zapytałam zdziwiona, pakując jednak do torby ciuchy, które złapałam w ręce, wśród nich była również piżama.

- Po drodze wejdziemy też do sklepu, żebyśmy mieli co jeść, mam też w samochodzie croissanty, jakbyś nie zdążyła zjeść śniadania.Byłam pod wrażeniem, niby nic takiego, jak kawa i rogalik, ale pomyślał o mnie. Wcześniej odbierałam go jako samoluba, który jak coś robi to tylko dlatego, żeby coś zyskać, chociaż kto powiedział, że i tym razem nie chce czegoś zyskać…Wyrwał mnie z zamyśleń biorąc ode mnie torbę i praktycznie wyganiając z domu. Wsiedliśmy do jego czarnego Range Rovera i ruszyliśmy w stronę sklepu. W czasie drogi zdążyłam dopić kawę i zjeść rogalika z czekoladą. Z racji na wczesną godzinę na ulicach było mało samochodów, więc w krótkim czasie udało nam się dojechać do hipermarketu. Jedyne co się dowiedziałam od Shannona to to, że tam gdzie jedziemy nie ma ani jedzenia, ani sklepu, więc musimy coś mieć do jedzenia. Nasz koszyk zapakowany był jakbyśmy jechali tam na co najmniej tydzień. Zaczynając od owoców, a kończąc na chipsach plus obowiązkowo kawa. Byłam prawie pewna, że jedziemy na ognisko, gdyż w koszyku były kiełbaski i pianki, co jest nieodłącznym elementem tego typu rozrywki, jednak Shannon nie chciał mi powiedzieć, że mam rację. Od wyjścia ze sklepu jechaliśmy już dobre 2,5h kiedy nagle Shannon skręcił w wąską drogę prowadzącą prosto do lasu. Przyznam szczerze, że przez chwilę przeszły mi ciarki po plecach. Jechałam w końcu z prawie nieznajomym gościem, gwiazdą rocka, z którą nota bene przespałam się po paru godzinach znajomości i w dodatku nikt nie miał pojęcia gdzie ten weekend spędzę. Posłałam Shannonowi lekko przestraszone spojrzenie.

- Chloe, spokojnie. Prawie jesteśmy na miejscu.

Zbliżało się południe kiedy dojechaliśmy na miejsce. Dookoła las, zero żywego ducha i w jednej chwili znaleźliśmy się w bajce. Przed oczami miałam przepiękny drewniany domek nad jeziorem. Czułam, że za chwilę wybiegnie z niego siedmiu krasnoludków, to głupie ale tak to wyglądało. W tym wypadku ja byłabym Śpiącą Królewną, a Shannon moim Królewiczem, aż zaśmiałam się na tą myśl, nie za wcześnie na to! [LAKE HOUSE]

- Coś nie tak? – zapytał Leto po moim nagłym miniaturowym wybuchu śmiechu.

- Nie, nie. Jest cudownie. – wysiadłam z samochodu i nie mogłam się nadziwić. Było niesamowicie, ciężko wyrazić to słowami, ale to był jeden z tych domów, w którym chciałoby się spędzić całe życie. Shannon wziął nasze torby i jedzenie i ruszył w stronę drzwi wejściowych. Po wejściu do środka czuć było niesamowity zapach drewna, coś wspaniałego. Dom urządzony był w typowo wiejskim stylu. W salonie znajdował się duży kominek, którym prawdopodobnie ogrzewany był cały domek. Dookoła kominka na podłodze leżały puszyste dywany, na których miałam ochotę od razu się położyć i zrelaksować przy kominku, mimo iż było ciepło. Rozglądając się dalej po domu zauważyłam mnóstwo fotografii, które zajmowały połowę ściany i pobliską komodę. Zaczęłam się im przyglądać, na większości z nich widniało dwóch chłopców i bardzo piękna kobieta. Nagle usłyszałam za mną głos Shannona.

- To ja – zaczął wskazywać na poszczególne osoby na zdjęciach – ten z gitarą to Jared, a tu my z mama. O tu masz jak ścinaliśmy choinkę na święta, mamy taką tradycję, że zawsze jest żywa na święta. Jak byliśmy mali sami z mamą robiliśmy na nią ozdoby i wieszaliśmy je razem. – miałam wrażenie jakby Shannon ostatnie słowa wypowiedział ze smutkiem w głosie.

- Naprawdę to wy? O Boże byliście przesłodcy. Jared do schrupania w jednej chwili – zachwycałam się zdjęciami, a w międzyczasie Shannon włożył jedzenie do lodówki i szafek – A wasza mama jaka piękna, ooo a na tym zdjęciu cały Jared.

- A co powiesz o mnie? – zapytał z ciekawością.

- Łobuz ! Już od dzieciństwa miałeś diabła w oczach. – przyznałam szczerze.

- Diabła? A to ciekawe, bo mówią, że w łóżku jest ze mną jak w niebie. – Cały Shannon. I w tym momencie ukazał mi się rząd pięknych, równych i nieskazitelnie białych, mimo papierosów i kawy, zębów. Ja jedynie wykręciłam oczami. Aczkolwiek dopiero teraz dostrzegłam jaki ma cudowny uśmiech.  Przeklinałam się za to w myślach, ale nic nie mogłam na to poradzić. Byłam jak dziecko, któremu się daje lizaka i nic innego nie jest wtedy ważne, Shannon właśnie był tym lizakiem…hmm dziwnie to brzmi, ale cóż, metafora taka.

- Patrząc na te wszystkie zdjęcia, stwierdzam, że to Twój domek. – w sumie bardziej stwierdziłam niż zapytałam.

- Nie do końca. Kiedyś należał do moich dziadków, rodziców mamy, po śmierci dziadków dostała go mama i w sumie jest jej, ona trzyma klucze, ona przyjeżdża tu często z przyjaciółmi i zajmuje się domem. Mamy duży sentyment do tego domu. I w sumie, chyba jesteś pierwszą dziewczyną, która tu jest, pomijając mamy znajomych, nawet Emma nie wie o istnieniu tego domu. To trochę taki nasz azyl. – na dworze robiło się coraz cieplej, więc  poszliśmy usiąść na zewnątrz i połapać promieni słonecznych, które w sposób idealny odbijały się w wodzie.

- To dlaczego mnie tu zabrałeś? – zapytałam zaciekawiona, nie spodziewałam się odpowiedzi, jednak o dziwo, dostałam ją.

- Miałem wolny weekend, chciałem spędzić go tutaj, ale nie chciałem być sam. Mogę się również założyć, że twoje zdanie o mnie nie jest najlepsze, więc chciałem udowodnić, że mimo, iż jestem diabłem mam też czasami aureolę nad głową. Poza tym, większość drogi spałaś, więc i tak byś tu nie trafiła – tym razem wytknął na mnie język.

- Brzmi logicznie. – było tak ciepło, że bez problemu mogłam zdjąć bluzę i podwinąć spodnie, cały czas czując na sobie baczny wzrok perkusisty.

 Na zewnątrz spędziliśmy co najmniej 3h, rozmawialiśmy, śmialiśmy się do bólu brzucha i robiliśmy masę głupich zdjęć.  Dziwnie było przebywać z Shannonem, bo czasem czułam się przy nim jak najlepsza przyjaciółka, z którą można pogadać o wszytym, a czasem jak obiekt jego najgłębszych fantazji i fascynacji. Mimo to, nie żałowałam żadnej minuty, wszystko było cudownie. Nie wiedząc kiedy nastał wieczór, tak jak i wcześniej się domyśliłam Shannon wymyślił ognisko. Siedzieliśmy więc po drugiej stronie domu na pieńkach ustawionych dookoła wyznaczonego na dany cel miejsca i piekliśmy sobie marshmallowsy pijąc nie wiadomo które z kolei piwo, nie myśląc zupełnie o niczym.  Był to tak błogi stan, w którym nie istniało nic oprócz tej chwili. Jednak jak to na Leto przystało ta chwila nie mogła trwać długo. W pewnym momencie gwałtownie się poderwał i rzucił aż za bardzo entuzjastycznie „Idziemy pływać!”. O nie, nie, jak dla mnie to za wiele, tu jest fajnie, cieplusio, milusio, nie potrzeba mi zimnej wody. Próbowałam to wytłumaczyć perkusiście, dosłownie próbowałam i na tym się skończyło. Myślałam, że najzwyczajniej w świecie odpuści, gdy nagle poczułam chwytające mnie silne ręce i tak oto Shannon przerzucił mnie sobie na bark.

- Aaaaa postaw mnie i to w tej chwili ! – krzyczałam na cały głos – Leto do cholery jasnej, nie rób sobie jaj i odstaw mnie, nie chcę pływać, woda jest zimna, nie chcę ! – Lecz jedyne co słyszałam to cichy śmiech tego diabła.

 Wierciłam się, z całych sił próbowałam się wyrwać, jednak nie byłam w stanie, był za silny, a ja ostatnio dopuściłam siłownie i masz ci babo placek. Z każdym krokiem zbliżaliśmy się do jeziora, a ja byłam coraz bardziej przerażona. Prosiłam równie głośno, jak i w duchu, żeby jednak mu się odechciało, ale prosiłam do momentu gdy poczułam lodowatą wodę na stopach. Od tego momentu była chwila, Shannon zrobił jeszcze parę kroków głębiej i ot tak rzucił mnie do wody. Po chwili gdy wreszcie zdołałam się wynurzyć i zaczerpnąć powietrza dostrzegłam Shannona, który miał taki głupi zaciesz na twarzy, że nie mogłam tego tak zostawić.

- Wiem, że mnie uwielbiasz – rzucił ze śmiechem.

Miałam plan, z racji, iż tak czy siak byłam cała mokra, nie było na mnie ani jednej suchej nitki, że to samo zrobię Shannonowi. Podeszłam do niego i ze wszystkich sił próbowałam go popchnąć do wody.

- Już jesteś martwy Leto !

To było nie fair, że ja byłam cała zmoczona, a on ledwo co miał nogawki mokre. Szkoda tylko, że on był dużo silniejszy od mnie i dużo szybszy. Próbując przewrócić go w wodzie, sama w niej wylądowałam po raz kolejny, co spowodowało jeszcze większą falę śmiechu u suchego jeszcze perkusisty. Przez śmiech dodał jeszcze niby skruszonym głosem „ Czy to moja wina, że jestem szybszy i sprytniejszy od ciebie?”.  Mimo iż byłam niesamowicie zła na niego, za to co zrobił, to wiedziałam, że to ja muszę przejąć inicjatywę. Dobrze, że byliśmy tu sami, bo wolę sobie nie wyobrażać jak prześmiesznie musiała owa sytuacji wyglądać od boku.  Siedziałam w tej wodzie jak ostatnia ofiara losu, cała przemoczona, śmiejąc się sama z siebie. Shannonowi w pewnym momencie chyba zrobiło mnie się szkoda, bo przestał się śmiać, spojrzał na mój udawany foch i podszedł bliżej.

- Chloe, wszystko okay?

 Powoli, chyba w obawie, że coś mu zrobię, pochylił się, żeby upewnić się, że wszystko jest okay.  Spojrzałam się na niego i wykręciłam usta w smutny grymas. Skrzyżowałam ręce na piersiach i posłałam Shannonowi kolejny wzrok, tym razem w stylu  kota ze Shreka.

- Chloe, przepraszam, głupio mi teraz. – Shannon, hm dość ciekawy widok, zmieszany Leto, muszę zapamiętać ten wyraz twarzy. Włosy miałam całe mokre i właśnie jedno z pasemek wchodziło mi do ust, próbowałam je zdmuchnąć, wydmuchnąć nie używając rok, bo miałam focha. Szło mi to jednak bardzo ciężko i opornie, Shan widząc moje nieskuteczne próby, przybliżył się do mnie i dłonią odgarnął kosmyk włosów. Wiem, że to nic takiego, ale z mojej perspektywy było to tak seksowne, spojrzałam mu prosto w oczy zagryzając przy tym dolną wargę. Pomógł mi wstać i przybliżył mnie do siebie. Jedną ręką gładził mnie po mokrych włosach, a drugą poprawiał sobie koszulkę. Nasze usta dzieliły od siebie milimetry, miałam tak cholerną ochotę go pocałować, zatopić się w tych ustach, ale wiedziałam, że to moja jedyna okazja, że lepszej nie będzie. W ciągu sekundy uśmiechnęłam się jak mogłam najszerzej i popchnęłam zdezorientowanego Shannona, który jak długi poleciał do wody.

- Mówiłeś coś o byciu sprytniejszym ode mnie?  - Co sił w nogach, zanim Shannon zdążył się podnieść, pobiegłam do domu  w stronę łazienki śmiejąc się jak głupia. Biegnąc w stronę domu usłyszałam jedynie pełen gniewu krzyk perkusisty „ Kurwa ! Pożałujesz tego Chole, oj pożałujesz”. Miałam jedynie nadzieje, że mówił to w ramach żartu. Po paru minutach przyjemnego gorącego prysznicu zorientowałam się, że nie wzięłam ani ręcznika ani piżamy. Wszystko co miałam w łazience w tej chwili było mokre i śmierdziało jeziorem. Nie miałam wyjścia.

- Shannon? – krzyknęłam z łazienki mając nadzieję, że jest już w domu. Usłyszałam ponure „Co?’

- Shannon mój ty drogi diabełku, przyniósł byś mi torbę? – powiedziałam błagalnym głosem.

- Oj a co zapomniałaś ręcznika czy bielizny?

- Hmmm tego i tego – przyznałam szczerze.

- No cóż, peszek – dodał ze śmiechem – chyba nie masz wyjścia i musisz sama po to przyjść

- Ej Shan nie rób mi tego no, proszę chociaż ręcznik – prosiłam go

- Nieeee

„Kurwa” powiedziałam do siebie, założyłam mokrą bieliznę i wyszłam z łazienki wpadając wprost na Shannona. Wyprostowałam się tylko bardziej, ominęłam go i ruszyłam po swoją torbę. Sam chciał w to grać, więc czując na sobie jego wzrok, podeszłam do torby kręcąc pupą na prawo i lewo. Ukucnęłam przy torbie, znalazłam to co było mi potrzebne i wstałam najpierw prostując nogi, żeby jeszcze bardziej go, hmm powiedzmy rozjuszyć. Jako pierwszy to rozpoczął, więc niech ma. W tej oto chwili dziękowałam sobie za systematyczność w chodzeniu na siłownie i konsekwentność w diecie. Jak gdyby nigdy nic wróciłam z powrotem do łazienki i przebrałam się w suchą i ciepłą piżamę. [OUTFIT 2] Spokojnie wyszłam z łazienki, a Shannon nadal stał w tym samym miejscu wpatrując się w stronę łazienki.

- Kurwa, ja mam prawie 46 lat czy ty chcesz przyprawić mnie o zawał?!

- Sam o to prosiłeś, zrobisz herbatkę? – uśmiech numer 523 zadziałał i perkusista ruszył do kuchni wstawić wodę.  W sumie nie spędziłam jeszcze z Shannonem dużo czasu, ale z minuty na minutę stawałam się przy nim pewna siebie. Na co dzień pewność siebie aż biła ode mnie, a przy nim, jakbym znowu była nastolatką i zostawała pierwszy raz z chłopakiem sam na sam. Nie było mi to na rękę, bo w żaden sposób nie mogłam się postawić, przedstawić dobitniej mojego zdania, byłam bezbronna. Z czasem jednak szło mi coraz lepiej. Shannon przyniósł mi kubek z herbatą i tosty, które również zrobił, a sam poszedł pod prysznic. W tym czasie chciałam sprawdzić pocztę, napisać parę słów do rodziców, ale co? Nie było zasięgu. Pozostało mi się czekania na mojego weekendowego towarzysza. Nagle pojawił się w drzwiach ubrany w spodnie dresowe i jedną z tych wyciętych koszulek, którą parę dni temu nosiłam. Wziął z lodówki RedBulla i wskoczył na kanapę.

- To co, jakiś seksik na zgodę ? – zapytał zalotnie.

- Phiii taaak, żebyś się spocił i śmierdział? Eeee nie, jednak podziękuję. – odpowiedziałam w żarcie cały czas bacznie mu się przyglądając. Czekałam aż wybuchnie złością, ale jedyne co odpowiedział, co wywołało uśmiech na naszych twarzach było


- Hmmm sex, pot i Leto wcale nie brzmi tak źle…


***

Hey, hey, hey :) jestem bardzo zadowolona, że udało mi się tak szybko napisać rozdział. Mam nadzieję, że się podoba i w jakiś sposób zachęca, żeby czekać na następne. Mam do was pytanko, co uważacie o pomyśle outfitów wrzucanych z każdego rozdziału? Ja mam dość dużą frajdę w robieniu ich, ale jestem ciekawa czy wpływają one jakoś na wasze wyobrażenia ? :) 
+
Jeżeli czytacie to opowiadanie to proszę zostawcie po sobie ślad, gdyż opinia czytelników jest dla mnie najważniejsza. Z góry dziękuję i wielkie marsowe hugs'y i buziaki dla tych co są i komentują :* 

BTW. Jaramy się nową fryzurą Jareda <3 i oficjalnie uważam go za mojego równolatka, czyli jakieś 20 lat mniej niż ma w metryczce :D 

11 komentarzy:

  1. Hej!!! Nawet nie wiesz jak ja lubię to kiedy tu zaglądam i jest nowy rozdział:) Zwłaszcza taki rozdział:) Cudownie mi się go czytało. Wiesz ja właśnie w taki sposób odbieram Shanna. To taki łobuz, ale o wielkim sercu. Figlarz jeden:) Wydaje mi się, że taki właśnie jest przy swoich bliskich. Miałam uśmiech na twarzy przez cały rozdział bo było bardzo dużo zabawnych i miłych momentów:) W ogóle między Chloe i Shannen jest na prawdę duża chemia i to jest po prostu wyczuwalne:) To opowiadanie oficjalnie staje się jednym z moich ulubionych. K:)
    Ps.1 Strasznie miło czytało mi się Twój poprzedni komentarz skierowany do mnie. Ja zawsze czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i zawsze staram się coś napisać, bo przecież poświęcasz swój wolny czas na coś co sprawia mi radość. Należy to uszanować i coś napisać:) (dzisiaj chyba napiszę swój najdłuższy komentarz)
    Ps.2 Outfity to na prawdę świetny pomysł. Myślę, że powinnaś je robić nadal:)
    Ps.3 Z każdym kolejnym rozdziałem piszesz coraz lepsze i dłuższe rozdziały. Jestem bardzo zadowolona z tego i czekam cierpliwie na nowy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dopisać.... Jared nareszcie obciął te włosy i wygląda od razu lepiej i jak zauważyłaś dużo młodziej:) Chwała Bogu za ten film bo chyba byśmy się nigdy zmiany fryzury nie doczekali:)

      Usuń
    2. <3 dziękuję, dziękuję,dziękuję :) czytając takie komentarze aż chce się pisać więcej ! Mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będę zaskakiwać, wywoływać emocje i podsycać ciekawość :)
      I Jared wygląda super,czekam tylko do kwietnia,żeby go na żywo zobaczyć w tej fryzurce ^^ no i wreszcie Shannona,bo Tomo jest kochany i nigdy nie zawodzi :D

      Usuń
  2. Ja uwazam ze rozdzial jest super. Serio taki pogodny i pelen zartow:) To opowiadanie jest super i zdjęcia jakie tu wstawiasz tez. Czekam na nowy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo :) fajnie,że tak uważasz, cieszę się, że rozdział się podobał i mam nadzieje,ze kolejny nie będzie gorszy :)

      Usuń
  3. Napiszę krótko. Super rozdział i super opowiadanie:):):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) krótki komentarz,a powoduje uśmiech :)

      Usuń
  4. Z rozdział na rozdział robi się fajniejsze - lubię tu zaglądać bo często spotyka mnie niespodzianka w postaci nowego odcinka - zatapiam się w niego taka chwila dla siebie - pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że do końca zachowam tendencję wzrostową :D fajnie, że czytanie tego opowiadanie jest taka chwila dla ciebie, to dużo znaczy dla mnie :)

      Usuń
  5. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) w tym tygodniu powinien się pojawić, stay focused ;)

      Usuń