czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 12

Komentujemy, komentujemy ! <3


***


Shannon złapał moją twarz w dłonie i złożył na moich ustach pocałunek, którego nie zapomnę do końca życia i będę opowiadać o nim moim wnukom. Serio. Był on wolny i delikatny niczym dotyk motyla, muśnięcie piórka. Nasze usta ledwo się ze sobą stykały, a mimo to pocałunek był jak woda na pustyni. Był czymś niewiarygodnym i wyczekiwanym. Delektowałam się miękkością jego pełnych ust, przeczesując przy tym jego włosy. Czułam, że całe moje ciało płonęło, a przez lekki wiatr na wzgórzu pokryło się gęsią skórką. Był to chyba najbardziej niewinny pocałunek, a mimo to lepszy od jakiegokolwiek wcześniejszego orgazmu. Chciałam więcej, pragnęłam go tu i teraz. Byłam niczym pijana, pijana uczuciem do niego. Nie potrafiłam tego nazwać, ale Shannon Leto nie był dla mnie obojętny i tego właśnie się obawiałam. Z nieba wyrwał mnie dzwonek telefonu Shannona, który odsunął się ode mną i klnąc pod nosem wyciągnął z kieszeni iPhona.
„No co jest?” zapytał jakby lekko wkurzony. Nie słyszałam rozmówcy po drugiej stronie i ciężko było mi się domyśleć o co może chodzić, gdy Shan rzucił do słuchawki „Co? Już? Kurwa stary…No okay. Dzięki ci jeszcze raz. Wiszę ci jakaś porządną whiskey. Dobra, do zobaczenia” i zeskoczył na ziemię.

- Coś się stało? – zapytałam zdezorientowana.

- Taaak ! Tom przerwał nam w najgorszym momencie. – powiedział chowając telefon do kieszeni – Musimy się zbierać. Dzwonił, że jakaś grupa turystów czy chuj wie czego idzie i byłby niezły przypał, gdyby nas ktoś tu zobaczył. Skaczesz?

- Phhiii – wyśmiałam go – chyba sobie żartujesz, tu jest wysoko. Połamię się. –dobra tego nie przeanalizowałam wchodząc tutaj. Nie miałam zielonego pojęcia jak zejść z tej pieruńskiej litery, jednak spróbowałam. Po śmiechu Shannona domyśliłam się jak komicznie musiało to wyglądać.
- Łatwiej by ci było , gdybyś najpierw nogi na dół spuściła – usłyszałam jak mi doradzał próbując przy tym się nie śmiać. Boże to było tak pokraczne. A ten na dole tylko stał i się patrzył. Zrzuciłam najpierw  plecak. Następnie ukucnęłam i dosłownie napinając każdy mięsień mojego ciała pozwoliłam mojej prawej nodze zawisnąć. Okay, Chloe, dzielna dziewczyna, jest dobrze. Moja druga noga już prawie wisiała, gdy nagle moja dłoń, cała spocona z wrażeń i dodatkowo nerwów poślizgnęła się. Już widziałam siebie leżącą na OIOM’ie z połamanymi kończynami w masce tlenowej. Jezuuu znowu szpital?! W moim umyśle „spadanie” trwało całą wieczność i jeszcze dłużej, w rzeczywistości natomiast, nie wiem czy w ogóle można to nazwać „spadaniem”, gdyż sekundę po moim faux pas zostałam złapana w silne objęcia Shannona. To dopiero było niezręczne. Złapał mnie za nogi tak, że mój tyłek był gdzieś na wysokości jego twarzy. Ehh zapadam się pod ziemię. Perkusista bezpiecznie odstawił mnie na ziemię i podał z ziemi plecak.

- Żyjesz? – zapytał ze śmiechem.

- To wcale nie jest śmieszne…- głośno wypuściłam powietrze – Dziękuję.

- Tak, tak ależ oczywiście – uśmiechnął się i dodał - Dobra, teraz biegiem, bo będziemy mieć przejebane – ruszyliśmy pędem.

Nie mogliśmy wyjść tą samą furtką, którą weszliśmy, bo owi turyści by nas zobaczyli. Zbiegaliśmy więc drogą, którą wybrał Shan i była to chyba najgorsza droga z możliwych. Zarośnięta krzakami, niepewny grunt pod nogami i to na tyle, że parę razy zaliczyłabym poważną glebę. Zbieganie z tego wzgórza było jeszcze bardziej męczące niż wchodzenie, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Dobiegliśmy do furtki, którą pewnie otworzył nam Tom i po niedługim czasie znaleźliśmy się przy samochodzie.

- Powiedz, że masz wodę w samochodzie – zapytałam z nadzieją w głosie.

- W bagażniku.

Ohh zbawienie. Otworzyłam bagażnik, całą zgrzewka Evian. Byłam w siódmym niebie. Wzięłam jedną butelkę i wróciłam do Shannona, który kombinował coś przy wycieraczkach na przedniej szybie.

- Udało nam się, za sukces! – powiedział i odchyliłam głowę do tyłu i łapczywie połykałam wodę. W tym momencie była dla mnie niczym nektar bogów. Istna ambrozja.

- Kurwaaaa – usłyszałam głos Shannona i spojrzałam się na niego gwałtownie. – Musisz tak pić tą wodę? – zapytał jakby z zarzutem.

- Ekhm – odchrząknęłam –przepraszam bardzo a co jest złego w piciu wody, gdy człowiek jest spragniony?!

- W piciu wody nic, ale w TAAAKIM piciu, ja pierdole. – podszedł do mnie i gwałtownie popchnął mnie na maskę, ale w taki sposób, żeby nic mi się nie stało.  Butelka wody wypadła mi z ręki i rozlała się po samochodzie. Shannon przysunął się do mnie, napierając całym swoim ciałem, a woda spływała akurat pod moimi plecami studząc moje rozgrzane ciało. Patrzyłam się Shannonowi prosto w oczy nawet na chwilę nie spuszczając wzroku. Powoli oblizałam wargi czując niebezpieczne napięcie między nami. Perkusista nachylił się i muskając moje ucho i przestrzeń dookoła niego zaczął swój monolog.

- Nawet sobie nie wyobrażasz jak cholernie mnie pociągasz. I owszem, picie wody w twoim wykonaniu jest złe, bardzo złe – jego ochrypły głos doprowadzał mnie do szaleństwa – sprawia, że wyobrażam sobie rzeczy przez które czuję dość spory dyskomfort w spodniach.
Moje oczy mimowolnie rozszerzały się ze zdziwienia. Nigdy bym nie pomyślała, że tak małym gestem można podniecić Leto. Hmm muszę to zapamiętać i zachować na później.

- A teraz – kontynuował – kiedy leżysz na tej cholernej masce mojego samochodu – mówiąc to przycisnął do mojego swoje krocze. O cholera, był podniecony i to jak. Okay, przyznaję, ja też czułam przyjemne mrowienie między nogami, ale moje fazy podniecenia można było ukryć, jego nie. Zresztą nawet nie starał się tego ukryć, wręcz przeciwnie. Aż dostawałam ciarki na samą myśl dokąd mogłoby to zaprowadzić. Nagle wyrwał mnie z zamyślenia łapiąc za nadgarstki i rozszerzając je na szerokość swoich przez co moja klatka piersiowa uniosła się do góry. – Teraz właśnie żałuję, że nie zostałaś w poprzednim stroju [ROZDZIAŁ 11 OUTFIT 1].

Czując niepohamowaną chęć pocałowania go zaplotłam jedną nogę o jego i przycisnęłam go jeszcze bliżej, czując prawie każdy centymetr jego ciała, a na pewno ten najbardziej wrażliwy. Przywarłam do niego zachłannie i wpiłam się w jego usta. Tym razem były suche i lekko spierzchnięte, pewnie z niedoboru wody w organizmie, ale postanowiłam to naprawić. Złapałam jego dolną wargę w swoje i zaczęłam ssać i lekko ją przygryzać co spowodowało mruknięcia z jego strony. Puścił moją jedną dłoń, która od razu powędrowała do jego włosów, miał tak zajebiście miękkie włosy, mogłabym się bawić nimi godzinami. Jego rękę poczułam natomiast na mojej tali, pod bluzką. Hu hu, zaczyna się robić naprawdę gorąco. Ughh uwielbiałam jak mnie dotykał, ma tak silne dłonie, jego dotyk jest pewny, nawet przez chwilę się nie zawahał, wiedział co zrobić aby doprowadzić mnie do szaleństwa. W momencie w którym złapał za moją pierś przejął też inicjatywę w sprawie pocałunku i gwałtownie jego język znalazł się w moich ustach, napierając silnie na mój. Wszyscy jak opisując tzw. „francuski pocałunek” mówią jaki to namiętny taniec tańczyły ich języki, w naszym przypadku to raczej był breakdance. Dosłownie. Był namiętny, niepohamowany i zajebiście gorący, ale dosłownie miałam wrażenie, że nasze języki się kłóciły, biły i nie wiadomo co jeszcze, żeby przejąć kontrolę. Miałam ochotę krzyczeć do Shannona „Zerżnij mnie, tu i teraz, bo dłużej nie wytrzymam”. Naprawdę, to było chore. Już byłam bliska błagania o to i wiedziałam bardzo dobrze, że Shan w głębi też o to prosił, ale na parking podjechał ten jebany samochód. FUCK. No szlag by to trafił, byłam wkurzona i to na maxa, chociaż próbowałam chociaż połowę mojej złości ukryć, żeby nie było, że jestem jedynie napaloną gówniarą. Spojrzeliśmy się na siebie, następnie na ten samochód i Shannon ostrzegł mnie jedynie mówiąć „Jeszcze z Tobą nie skończyłem”. Ciary po całym ciele. Tak,tak, nie skończyłeś ze mną, masz rację. Aaaa wariowałam. Wsiedliśmy do samochodu i przez całą drogę czuć było napiętą atmosferę, ale mimo to bardzo dobrze nam się wracało. Gadaliśmy, śmialiśmy się non stop. Ustaliliśmy również, a w sumie bardziej Leto ustanowił, że musimy trzymać to w tajemnicy i nikt,a nikt nie może się o tym dowiedzieć. Niekoniecznie podobał mi się ten pomysł, ale chyba nie miałam innego wyjścia, jak się zgodzić. Gdy Shan zaparkował samochód przed swoim domem stwierdził, że ma w zamrażalniku lody i kto będzie pierwszy w domu będzie mógł wybrać smak i…zlizać je z drugiej osoby. O cholera, ten to miał pomysły. Nie pozostało mi więc nic innego jak ruszyć pędem do drzwi. Wiedziałam jednak, że nie mam najmniejszych szans i jeżeli wygram to tylko dlatego, że Shan mi na to pozwolił. Biegliśmy więc do tych drzwi z Shannonem śmiejąc się głupkowato jak dzieci. „Wygrałem” krzyknął niczym, jakby wygrał miliony w SuperLotto Plus.

- Ej to nie fair !  - zaczęłam się bulwersować, na żarty oczywiście – ja jestem kobietą i to ja powinnam wygrać ! – żaliłam się, kiedy staliśmy pod drzwiami.

- Okay, postaram ci się to wynagrodzić – odpowiedział i przywarł do mnie znowu całując bez opamiętania. Ten to dopiero był napalony, ale cóż nie mogę narzekać. Byłam więc tak oparta o drzwi, praktycznie zacałowywana na śmierć, a Shan w tym czasie wyciągał z kieszeni klucze i próbował je otworzyć. Wpadliśmy do środka ze śmiechem. Nie zdążyłam nawet zdjąć kurtki, a on już popędził w stronę kuchni. A ja popędziłam za nim krzycząc, że to też jest nie fair i lubię lody waniliowe. Gdy tak wpadłam do salonu i moim oczom ukazał się

- Jared?

- Hey Chloe, również miło cię widzieć. – siedział rozłożony na kanapie i oglądał jakiś program przyrodniczy. Podeszłam więc do niego i dałam mu buziaka w policzek.

- Heeey, co tam słychać? – zapytałam jak gdyby nigdy nic siadając obok.

- W porządku, miałem nawet do ciebie dzwonić, bo musimy omówić parę spraw z teledyskiem – szczerze mówiąc, miałam w tym momencie złe przeczucia, ot tak – ale w sumie jak już tutaj jesteś i jest też Shannon to możemy to razem przedyskutować.

- Jaaasne, nie ma problemu – odpowiedziałam z uśmiechem.

- A właśnie, coś się stało, że tak razem tu wpadliście niczym tajfun? – zapytał podejrzliwie. Oho już wiem, że nie lubię tego tonu i miny. Na pozór obojętny, ale tak naprawdę czułam od niego jakieś dziwne emocje, które mnie paraliżowały.

- Yyymm byliśmy w sklepie, bo byłam na przeglądzie z samochodem i powiedzieli, że jakieś tłoczki mam do wymiany – wymyślałam na poczekaniu, kłamiąc jak z nut – i zgadaliśmy się z Shannonem. Wiesz, jestem pewna, że jakbym pojechała tam sama, blondynka pytająca o części do samochodu to albo by mnie wyśmiali albo naciągnęli. – Byłam z siebie dumna za to kłamstwo, przyznam szczerze.

- Fakt, Shannon zna się trochę na tym, często jako dzieciak siedział z garażu z przyjacielem mamy i kombinowali z samochodami, motorami, więc wie co i jak – odpowiedział Jared. – A w którym sklepie byliście?

 No to w tym momencie leżę. Nie mam najmniejszego pojęcia gdzie w LA znajduje się jakikolwiek sklep z częściami samochodowymi.

- Alameda Street – krzyknął Shan z kuchni – Wiesz, tam gdzie mają ten duży salon BMW, tam też sprowadzają części, więc zamówiliśmy i czekamy.

- O to można też zadzwonić do Paula, pamiętasz go? Ten co się z San Francisco przeprowadził i miał tam zakład samochodowy. Byłaby pewność, ze chociaż dobrze to zrobi – zaproponował Jared. Chyba faktycznie będzie trzeba jechać do te tłoczki, żeby nie było. W sumie miło, że pomyślał o tym koledze i chce pomóc.

- Dzięki bardzo, zawsze lepiej mieć kogoś zaufanego. – podziękowałam Jaredowi.

- Wiesz, gdybym miał trochę czasu, miejsce i narzędzia też mógłbym to zrobić – krzyknął z kuchni Shan – ktoś kawy?

- Ja poproszę – odkrzyknęłam

- Ja wodę – powiedział Jared, a mi na samą myśl o wodzie zrobiło się gorąco.
- A Tomo jeszcze nie wrócił? – zapytałam, żeby zmienić temat, bo czuła, że Shan może jakimś dwuznacznym tekstem rzucić.

- No właśnie dopiero ma być jutro, na planie, więc musimy to ogarnąć w trójkę. – no to zapowiada się ciekawy wieczór z Leto. Będziemy omawiać scenariusz cholernie erotycznego teledysku. Fuck yeah. Jesteś aktorką Chloe, dasz radę. Shannon przyniósł Jaredowi wodę, dwa kubki, zaparzacz do kawy i trzy kubki lodów, dla mnie były waniliowe, dla Jareda czekoladowe w wersji wegańskiej, a Shan miał truskawkowe. Najpierw pogadaliśmy sobie o wszystkim i o niczym, o nowej trasie koncertowej, o jakieś imprezie za trzy dni. Siedziałam więc po turecku na kanapie z kubkiem kawy w dłoniach i słuchałam. Fajnie się na nich patrzyło, jak się sprzeczali lub rozumieli bez słów. Żałowałam, że nie mam rodzeństwa, chociaż w sumie Steph traktowałam jak siostrę, ale jej nie było zawsze przy mnie. Teraz była daleko i nie miałam komu się pożalić, z kim przepłakać całą noc ze śmiechu. Chciałabym, żeby tu była.

- Chloe? – Znowu się zamyśliłam i przez chwile nie słuchałam ich. – Przychodzisz, prawda? – zapytał Shannon.

- Co, gdzie?

- No na imprezę 9 marca? Moje urodziny? – Shannon zrobił minę, jakby to było wszem i wobec wiadome.

- Emm jasne, tak, będę.

- Świetnie, to możemy przejść do spraw związanych z teledyskiem ! – Jared klasnął w dłonie z radości.

Rozłożył na stole wszystkie materiały, scenariusz, mnóstwo osobnych pozapisywanych kartek, scenopis. Ten człowiek był profesjonalistą, mógłby zlecić komuś zajęcie się tym, a robi to sam, mimo iż ma tyle na głowie. Godne podziwu, nie da się zaprzeczyć.
- Wiec tak, myślałem sobie, że patrząc na wasz początek znajomości, potem ten filmik to stwierdziłem, że może Chloe nie chcesz grać tych wszystkich scen z Shannonem i można je jakoś zmienić lub wyciąć. Ewentualnie jakaś dublerkę weźmiemy. – słuchałam go i nie wierzyłam w to co mówił. Jak skończył wybuchłam śmiechem, dosłownie.

- Jay, przestań, proszę cię co ty w ogóle wymyślasz?! Jestem aktorką, profesjonalistką, to po pierwsze, po drugie podpisałam umowę, a po trzecie, nie jesteśmy z Shannonem na ścieżce wojennej, więc żadne z nas nie ucierpi . – szczególnie w przypadku wydarzeń dzisiejszego dnia, dodałam w myślach. – Naprawdę myślałeś, że mogłabym tak po prostu powiedzieć „Ja się całować z nim nie będę ! Zmieniajcie scenariusz pode mnie” ?! Ojj Jay.

- Dzięki Chloe, jesteś kochana, przepraszam, że brałem to w ogóle pod uwagę – powiedział młodszy Leto i przytulił mnie.

- No ! Więc żadnych zmian, scenariusz jest arcydziełem, wiesz o  tym i nic nie zmieniaj, powtarzam, chyba, że masz lepszy pomysł, jeżeli jest to w ogóle możliwe. – i zdzieliłam mu kuksańca w żebra. Spojrzałam na Shannona a ten z grobową miną ściskał oparcie fotela i wpatrywał się w swój telefon trzymany w drugiej ręce. Uuu czyżby był zazdrosny? Serio, to możliwe?! Siedzieliśmy potem jeszcze jakiś czas dyskutując nad scenariuszem, miejscami zdjęć i czasem jaki trzeba będzie na to poświecić. Zapowiadał się przed nami bardzo ciekawy i owocny czas spędzony w 90% na planie, ale cieszyło mnie to. Uwielbiałam być na planie i pracować, a będąc tam z nimi byłam jeszcze bardziej szczęśliwa. Zbliżała się już 23, więc pożegnałam się z Jaredem, który upewniał się czy mój samochód jest sprawy i czy na pewno dojadę do domu bez tych części. Shannon natomiast odprowadził mnie do samochodu.

- Nie wiedziałem, że Jay przyjedzie – zaczął się tłumaczyć

- Spoko, ja też nie – zaśmiałam się – trochę dziwnie się czuję, że musiałam go okłamać, chyba jutro pojadę po te tłoczki.

- Wiem, Chlo ale…ehh wyjaśnię ci to kiedyś, jak się wszystko rozwiąże Jay nie będzie o to zły, więc nie przejmuj się tym – uspokoił mnie – A teraz wsiadaj do samochodu, zapnij pasy i jedź bezpiecznie do domu. – ucałował mnie w czoło co spowodowało uśmiech na mojej twarzy. Niby nic takiego, a jednak. Przytuliłam się do niego, delikatnie pocałowałam i pojechałam i wsiadłam do mojego białego BMW. Wyjeżdżając z osiedlowej uliczki usłyszałam dzwonek telefonu, zatrzymałam się na poboczu, podłączyłam zestaw głośnomówiący i usłyszałam „Gigi, kochanie moje”

- Steph?! Jak dobrze cię słyszeć, mam ci tyle do opowiedzenia….  


***

Dziękuję bardzo, bardzo mocno za komentarze pod poprzednim rozdziałem, niesamowicie się cieszę, że wam się podobał i mam nadzieję, że ten nie jest duuużo gorszy :)

Zbliżają się święta wielkanocne, więc życzę waaaam wszystkiego marsowego, żebyście nie denerwowali się przełożonym koncertem, uwierzcie ja już się nadenerwowałam za nas wszystkich ;) Ale już mam zarezerwowane bilety na samolot w maju, więc jestem happy :)

A' propos Wielkanocy, zmartwychwstania to ten tego...


Buziaki ;***

13 komentarzy:

  1. zdjęcie Jareda na końcu MADE MY DAY ;d
    co do rozdziału jestem usatysfakcjonowana scenami na masce samochodu jednocześnie czując niedosyt poprzez pojawienie się Jareda! no jak to tak już tak blisko takiego dzikiego seksu a tu BĘC młodszy brat na horyzoncie! super rodział liczę na więcej i więcej, życzę weny i czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah musiałam je wstawić, jest IDEALNE na Wielkanoc :D
      No nie ma tak łatwo, szybko i przyjemnie ;) Trochę się muszą pomęczyć :D
      Bardzo się cieszę i dziękuuuuję :*

      Usuń
    2. rozumiem i akceptuje te udręki z tym oczekiwaniem na najlepsze ;P i jednocześnie zapraszam do siebie na nowy rozdział

      Usuń
    3. ps. bo zapomnialam we wcześniejszym napisać, że podoba mi się nowy wygąd bloga ;)

      Usuń
    4. ponawiam zaproszenie na najnowszy rozdział :P i czekam z niecierpliwością na Twój!

      Usuń
  2. Fajnie że nie skończyli tego co zaplanowali tak jest dużo ciekawiej. Wobrażam sobie ich miny po tym jak wpadli przez drzwi - no nie tylko nie to drugi raz dziś
    Ciekawe co S. Miał na myśli że J.nie będzie zły jak się dowie i po co te tajemnice - raczej nic dobrego to nie wróży
    Pozdrawiam
    _K.B.
    Wesołych świąt
    Starm się szukać pozytywnych aspektów zmiany terminu: będzie ładniejsza pogoda chyba - ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młodszy Leto zawsze na straży :D
      A co do tajemnic, zgadzam się w 100%, nigdy nie wróżą nic dobrego, zawsze niosą za sobą ryzyko i konsekwencje...

      Też właśnie pocieszam się pogodą w maju i chyba tylko tym. Ciekawa jestem czy jakoś nam to zrewanżują.

      Buziaki :))

      Usuń
  3. Cześć! Pierwszy raz zdarzyło mi się, że mam zaległości w moim ulubionym opowiadaniu:( Ale to wszystko przez całe te porządki świąteczne... Wszystko już nadrobiłam i muszę Ci powiedzieć, że narobiłaś mi niesamowicie ochoty na więcej tym świetnym rozdziałem. Byłam taka zła na Jareda za to, że się pojawił tak niespodziewanie. A to mała łajza. Nie tak to miało wyglądać;) Przez pierwszą połowę rozdziału to miałam cały czas uśmiech na twarzy. Potem oczywiście też, ale gdyby nie Jared to chyba bym nie wytrzymała tej ilości radości a tak poczekam sobie na potem i mam nadzieję, że naszym bohaterom ta przerwa się przyda:) Na złapanie dystansu do pewnych spraw, szczególnie Chloe. Nie muszę Ci mówić, że strasznie nie podobają mi się te tajemnice bo jak sama mówisz nic dobrego to nie zwiastuje. Będę kończyć więc dziękuję Ci za cudowny rozdział i z okazji świąt życzę Ci zdrowych i spokojnych Świąt Wielkanocy w gronie ukochanych osób. Pozdrawiam K.;)
    PS. Cieszy mnie to, że blog się rozwija i że będzie zakładka bohaterowie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hey, hey :)) Już się przestraszyłam, że coś się stało, bo czekałam na komentarz, czekałam i nie było :D hehe ale rozumiem ;)) Uwielbiam czytać Twoje komentarze, bo strasznie motywują mnie do pisania ^^ Cieszę się, że opowiadanie powoduje uśmiech na twarzy i dziękuję <3

      Usuń
  4. Okej, nadrabiam moje niekomentowanie: jestem jestem i czytam czytam :) podoba mi sie twoj styl (uwierz, sa tysiące ff gdzie wszystko jest "fajne" albo "ok"; ty używasz o wiele ambitniejszego słownictwa :D) sama historia tez ciekawa, nwm co mogłabym jeszcze powiedziec... Wiem! W poprzednich rozdziałach pojawiały sie błędy (ja jestem tą mendą ktora sie czepiała kilometrów i metrów pod którymś poprzednim) wiec proponuje ci przeczytać minimum raz kazdy rozdział, bo zajmie to chwile i ułatwisz czytanie innym, poprawiając znalezione bledy ;) dzieki wielkie, pozdrawiam ~ Aila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaaam i dziękuję bardzo za opinie :) Jest mi niezmiernie miło :) Doceniam dostrzeganie błędów, bo jak wiadomo człowiek nie jest nieomylny ;)) Ciekawe gdyby 700 stóp miało 280km hehe trochę by musieli iść w poprzednim rozdziale pod górę :D Na pewno przywiążę większą uwagę do tego typu faux pas i będę uważniej czytać rozdziały w celu wyłapania błędów przed publikacją :) Przepraszam i dziękuję bardzo za trafną uwagę :)

      Usuń
  5. Witam , a co to się stało że nic nowego nie ma ?
    mam nadzieję że to chwilowe ;-) pozdrawiam , ponaglam - choć bardzo nie lubię tego robić - liczę że wybaczysz
    weny
    -K.B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hey, hey :) Bardzo mnie cieszy,że dopytujesz o nowy rozdział, a jednocześnie jest mi strasznie przykro,że tak długo zajmuje mi napisanie go :( jest to jednak spowodowane tym, iż przyjechałam do domu na trochę i staram się spędzać jak najwięcej czasu z rodzicami i przyjaciółmi ;) rozdział w 1/3 jest już gotowy,mam nadzieje,że w piątek, najpóźniej w sobotę uda mi się go opublikować; ) ja ponaglenie wybaczam, fajnie wiedzieć, że wyczekujecie kolejnego rozdziału :) mam nadzieję, że jakoś chociaż w małym stopniu zrekompensuje długi czas oczekiwania kolejnym rozdziałem ;) pozdrawiam gorąco ;***

      Usuń