Witam was bardzo serdecznie.
Bardzo przepraszam za zamieszanie. Wydawało mi się, że uda mi się dokończyć tę historię do świąt, jednak nie wyszło. Jestem człowiekiem, mam swoje obowiązki, które niestety chcąc, nie chcąc muszę wykonać i które niekiedy staja na drodze w tworzeniu tej historii. Jednak po dłuższym zastanowieniu się, doszłam do wniosku, że może i lepiej, że zakończenie będzie po świętach... :D Ocenicie sami, a teraz zapraszam na rozdział 26.
Pozdrawiam i tulę <3 ;***
***
Nie jestem w stanie powiedzieć jak długo spałam, po
przebudzeniu nie byłam pewna czy dopiero jest ranek, czy już słońce zbliża się
ku zachodowi. Łóżko obok mnie było puste, ale jeszcze ciepłe, więc musiał przed chwilą wstać.
- Shanny – mruknęłam pod nosem i po niedługim czasie pojawił
się mój wybawiciel z kubkiem kawy w ręku i tabletkami przeciwbólowymi. – Jesteś
moim bohaterem.
- A ty byłaś moim wczoraj, jak uparłaś się, że na pieszo
dotrzesz do LA – wybuchnął śmiechem na co zmarszczyłam czoło nie mogąc sobie
przypomnieć takiej sytuacji.
- Że co?? – prawie
zadławiłam się tabletkami, gdy to usłyszałam – Że na co się uparłam?!
- Nic takiego, po prostu chciałaś pokonać Pacyfik
pieszo - on prawie, że umierał ze
śmiechu, a ja spaliłam buraka. Czy naprawdę byłam aż tak pijana?!
- Jezzuuu…ale obciach, wszyscy to widzieli? – zapytałam
speszona.
- Jeszcze lepiej – wybuch śmiechu - oni się – śmiech - razem z tobą – ponowny wybuch szaleńczego
śmiechu - zaczęli pakować i byli gotowi rzucić się pieszo do Kalifornii -
powiedział łapiąc się za brzuch i prawie tarzać na dywanie.
- Shannon!
- Spokojnie moja podróżniczko, tylko ja z całego towarzystwa
kontaktowałem i mam wszystko udokumentowane, całkiem niezły ten aparat od Tomo
i Vicky tak przy okazji. – kolejny atak śmiechu.
- Małpa. Nie odzywam się do ciebie. – skrzyżowałam ręce na
piersi i odwróciłam głowę do drugą stronę.
- No bez takich kochanie, bo dzisiejszą atrakcję zachowam
tylko dla siebie.
***
- Żartujesz sobie, prawda? – zapytałam w chwili, gdy nad
wejściem do budynku, ujrzałam wielki napis „Studio Tatuażu” – Co ty zamierzasz
tu robić?
- To część twojego prezentu urodzinowego – powiedział
niezwykle dumny z siebie Shannon.
- Że ty zrobisz sobie tatuaż? – zapytałam wciąż łudząc się,
że chodzi tylko o niego.
- Że zrobimy sobie razem tatuaż – pierś wypiął do przodu i
stał dumny niczym paw. – Chodź, pokażę
ci co i jak.
Gdy weszliśmy do środka, okazało się, że salon prowadzi
znajomy Shannona, którego poznał parę lat temu na wakacjach, właśnie na Bali.
Ten też znajomy robił mu tatuaż na plecach, przedstawiający półkulę Ziemi.
- Bracie ! – krzyknął Shannon, gdy tylko zauważył niezbyt
wysokiego, śniadego mężczyznę o krótkich kruczoczarnych włosach.
- Shannon, kopę lat ! Co słychać? – zabrzmiał radośnie
jednak z dość wyraźnym obcym akcentem.
- A wiesz, wakacje, przerwa przed nową trasą – odparł rozmarzony – a przy okazji będąc tu, jako prezent urodzinowy
dla mojej pięknej kobietki, chcieliśmy sobie zrobić tatuaże. – tego właśnie się
obawiałam.
- No,no,no stary gratuluję! – klepnął go po plecach i podszedł do
mnie, podając rękę.
- Cześć, jestem Agum – odparł z uśmiechem na ustach.
- Hey, Chloe. – odwzajemniłam uśmiech i uścisk dłoni.
- To ruszajmy ! Jak tam, macie już jakiś pomysł na tatuaże? –
zapytał podekscytowany Indonezyjczyk.
- Hola, hola ja jeszcze nie powiedziałam, że się zgadzam.
- Oj Chlo, nie bądź cykorem – roześmiał się Shann i złapał
mnie za rękę – nie chcę, żebyś sobie całe plecy tatuowała. Chodź, zobaczysz co
mam na myśli.
Weszliśmy po schodach na drugie piętro nowo wyremontowanego budynku,
w którym mieścił się salon, a następnie udaliśmy na sam koniec długiego
korytarza, żeby za chwilę znaleźć się w dość przestronnym gabinecie. Na
ścianach wisiała niewyobrażalna ilość dyplomów, zdjęć Aguma z prawie każdym
znanym człowiekiem na Świecie, no okay, brakowało Obamy i Jacksona, ale byłam
pod wrażeniem tej kolekcji. Podeszliśmy
do pierwszego z czterech krzeseł do tatuażu, na którym Shannon rozłożył się
jakby był w domu.
- Wybieraj – powiedział rozkładając ręce.
- Co mam wybierać? – zapytałam zmieszana.
- Miejsce na mój kolejny tatuaż. – szeroko uśmiechnął się
pokazując śnieżnobiałe zęby.
- Ojej ale to zależy od tatuażu – oparłam.
- A to też musisz wybrać. – jeszcze szerszy uśmiech pojawił
się na jego twarzy i razem z Agumem wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Chodź ze mną, mam pewien pomysł – powiedział tatuażysta i zaprowadził do małego pokoju.
- Okay, więc jaki to pomysł? – zapytałam.
- Ostatnio kupiłem pewien program komputerowy, dzięki
któremu może powstać tatuaż jedyny w swoim rodzaju. Shann o tym nie wie, ale
dał ci wolną rękę, jeżeli chodzi o wybór tatuażu i miejsca, więc co powiesz na
wypróbowanie tego sprzętu? – zapytał wyraźnie podekscytowany, jednak ja wciąż
nie wiedziałam o co chodzi, jednak zgodziłam się. Jak nie będzie mi się dany
wzór podobał to najzwyczajniej w świecie go nie zrobi. Mężczyzna posadził mnie
na krześle przy biurku i podłączył mikrofon do laptopa.
- Okay, teraz możesz powiedzieć coś co chciałabyś, żeby było
wytatuowane na ciele Shannona, a program stworzy z tego wizualizację tego.
Długo się nie zastanawiając powiedziałam dwa słowa „Kocham
Cię”. Po chwili mężczyzna pokazał mi wydrukowany na kartce projekt tatuażu –
fali dźwiękowej wymawianych przeze mnie słów. [ TATUAŻ SHANNA] Genialne. Czym
prędzej udaliśmy się do Shannona i nie pokazując mu projektu razem z nim
ustaliłam miejsce tatuażu. Nie chciałam, żeby był bardzo widoczny, on jednak
był innego zdania. Po usilnych negocjacjach stanęło na bicepsie prawej ręki.
Przez cały czas, gdy Agum robił tatuaż nie pozwoliłam, żeby Shann go widział,
liczył się dopiero efekt końcowy.
- Okay, gotowe !
- Nie patrz. Najpierw ja – poderwałam się z miejsca, żeby
zobaczyć jak wyszło i byłam pod wrażeniem. Uśmiechnęłam się pod nosem. – Okay,
teraz już możesz ocenić. – powiedziałam lekko drżącym głosem. A co jeżeli mu się
nie spodoba? Przecież to jest prawdziwy tatuaż, nie zmyje tego wodą i mydłem.
Huh serce zaczynało mi mocniej bić, ale jak się okazało niepotrzebnie.
- O cholera! – prawie krzyknął.
Razem z Agumem spojrzeliśmy na siebie lekko zdezorientowani,
nie byliśmy pewni, czy był to okrzyk radości czy wręcz przeciwnie.
- Jest…zajebisty. Wygląda świetnie, ale co oznacza? –
zapytał zaciekawiony, a gdy mu wyjaśniłam patrzył z niedowierzaniem raz na
mnie, raz na tatuaż, a potem pocałował mnie tak, jakby chciał przekazać całą
swoją miłość.
- Okay, okay gołąbki, zaczekajcie z tym, aż wrócicie do
hotelu. Teraz kolej Chloe. – roześmiał się wskazując na krzesło. Wiedziałam, że
też chcę tatuaż. Prawdę mówiąc, już kiedyś miałyśmy sobie ze Steph zrobić takie
same symboliczne tatuaże, ale jakoś nie wyszło. Nie obawiałam się tego, że za
kilkadziesiąt lat będzie wyglądał brzydko, chciałam go mieć, a teraz chciałam
mieć coś od Shannona.
- Jeden warunek. – powiedziałam, na co mężczyźni spojrzeli
na mnie pytającym wzrokiem. – Chcę, żeby Shann zrobił ten tatuaż, własnoręcznie
zrobił i zaprojektował. – podniosłam bluzkę i wskazałam część ciała pod lewą
piersią. – Tutaj chcę go mieć.
Długo ich nie było, siedzieli w tym pokoju, a ja rozmyślałam
co temu wariatowi przyjdzie do głowy, żeby mi wytatuować. Przyznam, że w
momencie oczekiwania zaczęłam wątpić w słuszność mojej decyzji, ale nie było
już odwrotu. Raz się żyje, już usuwają tatuaże, więc jak coś to usunę. Gdy
wreszcie się pojawili, Agum kazał położyć mi się na prawym boku, żeby ułatwić
Shannonowi dostęp. Wręczył mu maszynkę i bez żadnego projektu Shann zaczął
kreślić na moim ciele. Okay, przyznaję, nie zabieg ten nie należał do
najprzyjemniejszych, ale w moim odczuciu był porównywalny z depilacją, więc
przeżyłam. Nie trwało to długo, po finalnym przetarciu tatuażu, ujrzałam na
twarzy Leto coś co przypominało dumę, o tak, zdecydowanie rozpierała go duma.
- Zrobione ! – powiedział zadowolony i musnął ustami
tatuowane miejsce. Pomógł mi wstać i podeszłam do lustra. Patrzyłam,
przyglądałam się przekręcając głowę raz w lewo, raz w prawo.
- Co to jest? – zapytałam w końcu rozbawiona.
- Znak. – odparł uśmiechnięty Leto.
- Ale co on oznacza? Bo na moje oko to jakaś krzywa kreska
przypominająca literę S z krzyżykiem i odwrócony do góry nogami klucz. [TATUAŻ
CHLOE] – Naprawdę tak to wyglądało, o co chodzi?
- No serio? – zapytał bezradnie Shannon – Znaku możesz nie
kojarzyć, no ale S od Shannon to powinnaś poznać. – powiedział wykrzywiając
przy tym usta w podkówkę.
- Ojj faktycznie, tak właśnie myślałam wiesz, tylko nie
chciałam głupoty walnąć, oczywiście, że widać, że to S. – roześmiałam się w
głos i wróciłam na fotel, żeby Agum zabezpieczył tatuaż.
- Poszukaj w Internecie pod hasłem runy. – powiedział mi na
ucho. Chociaż jedyny pomocny człowiek. Może powinnam bardziej okazać mój podziw
i radość związaną z tatuażem, ale fakt, iż nie wiedziałam co do końca oznacza,
doprowadzał mnie do szaleństwa. Jednak byłam w siódmym niebie, miałam jedyny w
swoim rodzaju tatuaż, zrobiony od serca na sercu, przez najukochańszą osobę na świecie,
którego każdy będzie mi zazdrościł. Nic więcej nie potrzebowałam do szczęścia.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę z Agumem, po czym udaliśmy się
do wypożyczalni rowerów i
urządziliśmy sobie wycieczkę po okolicy. [CHLOE]
- Naprawdę chciałam wczoraj iść pieszo do Los Angeles? –
zapytałam wciąż niedowierzając, co spowodowało wybuch śmiechu u mojego
towarzysza.
- Nie wierzysz mi? Myślisz, że mógłbym cię okłamać? Ja?
Kochanie wszyscy inni, ale ja?
- Bo jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że ty nic nie piłeś i
wszystko pamiętasz.
- A kto powiedział, że nie piłem? – zaśmiał się – Piłem i to
sporo, ale mniej niż wy. Nie przejmuj się, to był słodkie. Ale jeżeli chodzi o
resztę rzeczy, które mówiłaś i robiłaś, huhu skarbie…- powiedział i zaczął
uciekać, bo dobrze wiedział co go czeka.
- Oj już ja ci pokaże – krzyknęłam i ruszyłam za nim.
***
Na Bali nie byliśmy długo, ale te kilkudniowe wakacje były
potrzebne każdemu. Spędziliśmy cudowny czas w najlepszym towarzystwie, zaczynając od ogniska na plaży, poprzez wycieczkę rowerową i tatuaże, a na nurkowaniu kończąc. W prawdzie nie wszyscy byli chętnie do nurkowania i oglądania z bliska rafy koralowej, jednak prezent ten, fundowany przez Jareda, należał do nieziemskich i niezapomnianych do końca życia, Jednak
wszystko co dobre, szybo się kończy. Po pięciu dniach nadszedł czas pakowania
się i powrotu do domu. Z ogromną
dbałością zapakowałam aparat, który dostałam od Tomo i Vicky oraz album
stworzony przez wszystkich z naszych wspólnych zdjęć, który niezaprzeczalnie
był najlepszym prezentem, jakikolwiek dostałam od przyjaciół. Zbiór fotografii
przedstawiających wszystkich w najlepszych momentach mojej kalifornijskiej przygody.
Był tylko po części zapełniony, więc mieliśmy jeszcze mnóstwo miejsca do
zapełnienia pięknymi wspomnieniami. Lot strasznie się dłużył, jednak w powrotną
stronę mieliśmy już miejsca obok siebie, więc śmialiśmy się, rozmawialiśmy i
graliśmy. Gdy wylądowaliśmy, na LAX czekał już na nas mini bus przysłany przez
Emmę, który rozwiózł nas po domach. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po wejściu do
mieszkania, było zaparzenie kawy, o tak, tego było mi trzeba. Shannon zabrał
nasze walizki i zaniósł na górę do garderoby. Jet lag dawał się we znaki, 16
godzin różnicy dawało w kość, jednak rozłożyliśmy się na skórzanej kanapie w
salonie i włączyliśmy film, tym razem padło na Wilka z Wall Street. Gdy po
ponad 3h ekscytowaniem się Leonardo DiCaprio na ekranie, weszłam do sypialni,
zauważyłam wielkie pudełko z kokardą na łóżku. Wariat. Podeszłam, rozwiązałam
kokardę, a następnie uchyliłam wieko pudełka. Na papierze pakowym znajdowały
się jeszcze dwa inne kartony, jeden większy, drugi mniejszy. Najpierw
otworzyłam to większe pudełko, w której znajdował się komplet czarnej
koronkowej bielizny, nieznanej mi włoskiej firmy. Zaraz potem spod papieru z największego pudła
wyjęłam zjawiskową czerwoną ołówkową sukienkę z czarnymi koronkowymi ramiączkami.
Najmniejsze zostawiłam na koniec, po otwarciu ujrzałam piękną złotą bransoletkę z
wygrawerowanym L490.
- Podoba się? – zapytał obejmując mnie od tyłu.
- Jest idealnie.
Hej!!!! Niesamowicie cieszę się z nowego rozdziału. Ja tam jestem zadowolona, że nie masz czasu pisać bo nie chcę się rozstawać z tym opowiadaniem:) Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi:) Tak mam więcej czasu żeby przygotować się na ostatni rozdział. Nie muszę mówić, że ja oczywiście czekam na happy end. Fajny i mega słodki pomysł z tymi tatuażami. A końcówka?!?! Jaka bransoletka wszystko ładnie pięknie,ale się pytam kiedy pojawi się pierścionek????? No nic Kochana czekam na następny rozdział może jako prezent świąteczny dla swoich czytelników (nie wiem jak reszta, ale ja byłam grzeczna w tym roku;) Hahahahaha)Pozdrawiam K:*
OdpowiedzUsuńAhahaha to muszę porozmawiać z Mikołajem i zobaczymy co da się zrobić :D ja w sumie tez nie chcę kończyć tej historii ;((((( i może dlatego czasami idzie mi to jak krew z nosa :D ale często dzieje się tak, że koniec staje się początkiem :P a to już będzie zależeć od was... :P ups, za dużo mówię :D pierścionek leży sobie grzecznie w szufladzie i czeka na właściwą okazję ;)) tatuaże dość zobowiązujące, ale w sumie sama chętnie skusiłabym się na taki tatuaż made by Shannon :D
UsuńDziękuję, że jesteś <3
Buziaki ;***
Dzieki za rozdzial(:
OdpowiedzUsuńBardzo proszę i dziękuję za obecność ;)
UsuńPozdrawiam
Rozdział przesłodki, ale gdzie jest pierścionek, ja się pytam?!? Te tatuaże są świetne. No, ale co z tym pierścionkiem???
OdpowiedzUsuńW sumie, to dobrze, że jeszcze zostało kilka rozdziałów, bo nie miałabym czego sprawdzać codziennie, w nadziei na nowy rozdział. Chociaż jednocześnie, chcę już wiedzieć jak się skończy...
Czekam na następny rozdział i tradycyjnie zapraszam do mnie :D :D :D <3 <3 <3
Hehe oj doczepiłyście się tego pierścionka :D Chloe znalazła go przypadkowo :P oj a ja jestem bardzo ciekawa waszych reakcji na koniec :D Bardzo mi miło, że są osoby, który zaglądają z oczekiwaniem na kolejny ;)
UsuńPozdrawiam :* :))
Nareszcie nowy rozdzial. Dziekuje i zabieram sie za czytanie:)
OdpowiedzUsuńDziękuje, miło to wiedzieć :)
UsuńPozdrawiam ;))
Nadrabiam zaległości - na dwa wieczory zostałam zabrania przez Charman....- Powiem szczerze podobało mi się to podobało - jedno ale dlaczego blisko koniec?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
K.B.
Witam do długiej nieobecności :) Przyznam szczerze, że już myślałam, że odpuściłaś ;) ale bardzo fajnie, że jednak wróciłaś :) Cieszę się, że się podobało :) Każda historia musi mieć swój koniec, przynajmniej taki symboliczny ;) a co dalej, zobaczymy :)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Hejtuje sama siebe bo nie skomentowalam id razu ale to wina interbetu, rozdzial genialny i tak jak kolezanka powyzeh ciesze sie ze jednak nie wyrabiasz i dluzej bedzie co czytac ake z drugieh strony czekam na to jak to sie skonczy. Btw u mnie nowa jutro na mikaelsonach bedzie i na blogu o marsach tez ;) taki maly prezent pod choinke
OdpowiedzUsuńKochana zapraszam na mikaelsonow
UsuńJestem tak zabiegana, że nawet nie miałam chwili, żeby odp i skomentować rozdziału u ciebie, ale nadrobię, obiecuję! Dość ciężko idzie mi pisanie tych ostatnich rozdziałów, bo zależy mi, żeby były takie, jak widzę je w głowie :P aczkolwiek 27 już prawie skończony, więc niedługo powinien się pojawić ;))
UsuńKiedy nowy rozdział? :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wyrobię się na jutrzejszy wieczór, jednak jakby tak się nie stało, to poniedziałek :)
Usuń